Moja żona i ja pobraliśmy się dwa miesiące temu. Jej matka jest właścicielką restauracji i zaproponowała, że zorganizuje całą uroczystość u siebie.
Nie bardzo chciałem, ale nie opierałem się. Zdecydowaliśmy, że do restauracji zaprosimy tylko naszych krewnych, a wesele będziemy świętować z przyjaciółmi w klubie. Następnie pojechaliśmy z żoną w podróż poślubną nad morze.
Przed wyjazdem znaleźliśmy ładne mieszkanie, które planowaliśmy wynająć. Byliśmy już umówieni z właścicielem i wpłaciliśmy zaliczkę.
Kiedy wróciliśmy z wakacji, żona poprosiła mnie, żebym po pracy pojechał do domu teściowej i odebrał pieniądze, które dała nam z wesela. Pieniądze chcieliśmy przekazać właścicielowi na sześciomiesięczny czynsz. Tak zrobiłam, poszłam do teściowej, a ona powiedziała mi coś, czego nie spodziewałam się usłyszeć. -Urządziłaś wesele w mojej restauracji, prawda? Tak, w swojej, sama to zaproponowałaś. -Tak, ale czy nie wziąłeś pod uwagę, że to też kosztuje?
I jak myślisz, kto kupił jedzenie dla gości, a ja musiałem zapłacić kelnerom i kucharzowi. I musiałem wziąć dolę za zorganizowanie imprezy.
-Ale nie prosiliśmy cię o to wszystko, nie oczekiwaliśmy, że weźmiesz pieniądze od swojej córki. -Tak, ale nie mów mojej córce, że nie dałem jej żadnych pieniędzy. Wymyśl coś, będzie zdenerwowana. -Nie zamierzam okłamywać żony, powiem jej prawdę.
Moja żona tak naprawdę nie spodziewała się, że jej matka weźmie nasze pieniądze na prezent. Od tamtej pory nie rozmawialiśmy z teściową, ale moja teściowa tak naprawdę się tym nie przejmuje. Nie chciała się z nami kontaktować po tym, co się stało.