Wychowałem Was pięcioro, a Wy nie chcecie wykarmić jednego ojca

– Wstawaj, Michał, czas iść do pracy! – Ludmiła potrząsnęła męża za ramię.

– Nie potrząsaj mną, nie pójdę do pracy – odpowiedział Michał i odwrócił się. Żona się roześmiała:

– Jak to nie pójdziesz? Dosyć tego, masz już za sobą urlop. Skończyły się wakacje, czas iść do pracy.

– Powiedziałem, że nie pójdę, więc nie pójdę. Ktoś inny został już zatrudniony na moje miejsce. Napisałem wniosek o urlop, po którym nastąpiło zwolnienie. To wszystko. Zostaw mnie w spokoju. Pozwól mi spać.

– Czy Ty naprawdę zrezygnowałeś z pracy? Och, Ty głupcze, co Ty najlepszego zrobiłeś? Tak trudno dostać dobrą pracę, a Ty ją po prostu komuś oddałeś. No dobrze – powiedziała żona pojednawczo, mając nadzieję, że to wszystko żart – zażartowałeś, nawet mnie rozbawiłeś. Wstawaj, śniadanie stygnie.

– Ludmiła, czy Ty w ogóle nie rozumiesz? Ja… nie pracuję od dzisiaj.

– Czyś Ty zwariował? Dlaczego nagle nie chce Ci się pracować? Jak będziemy żyć? Moja emerytura jest niewielka. A jaki jest tego powód, co? – żona była wściekła, gdy zrozumiała, że mąż nie żartuje.

– Prawdę mówiąc, jestem zmęczony. Moja ostatnia córka wyszła za mąż i teraz nie mam żadnych zmartwień. Pomyśl tylko o tym. Mamy pięcioro dzieci – trzech synów i dwie córki. Wszyscy stanęli na nogi, wypełniliśmy swój rodzicielski obowiązek, wszyscy mają zawody, dobrą pracę.

Ile wysiłku zostało w to włożone?! Ostatnia córka wyszła za mąż, wyobraź sobie, że nie miałam siły. Myślałem, że dostanę tam zawału. Ale udało się. Teraz nadszedł czas na emeryturę. Odpocznę.

– Czy to wszystko? Z czego będziesz żył, co? Gdybyś był na emeryturze, powiedziałbyś, że dostajesz pieniądze. Brakuje Ci dwóch lat do emerytury. Bądź cierpliwy.

– Nie mogę tego znieść, umrę w pracy z wycieńczenia.

– W porządku, ciekawe, kto Cię będzie karmił przez te dwa lata.

– Dzieci mnie nakarmią. Mam ich piątkę, nie zostawią ojca głodnego.

– Co?! – Ludmiła zakrztusiła się ze zdziwienia – O, Ty potworze, chcesz zabrać dzieciom kawałek chleba z ust? Jesteś bezwstydny. Będziesz jadł za darmo, prawda? Nie pozwolę Ci, wstawaj! – żona złapała go za rękaw i pociągnęła do góry. Mąż wyrwał się i krzyknął:

– Nie pójdę, znasz mnie – i znów odwrócił się plecami do ściany. Ludmiła aż za dobrze znała stanowczy i uparty charakter swojego męża. Wstrząśnięta, zapominając nawet o śniadaniu, wybiegła z domu i pobiegła do emerytowanej sąsiadki.

– Sąsiadko, co się dzieje, co się dzieje? Co się stało z tym człowiekiem?

– Odetchnij, Ludmiło. Co się dzieje z Twoim mężem? – zapytała spokojnie uśmiechnięta kobieta. Wszyscy biegną do niej po radę – jest mądrą kobietą.

– Mówi, że nie chce pracować. Zostały mu tylko dwa lata do emerytury, pasożyt. Nie wiem, jak przemówić mu do rozsądku. Może dasz mi jakąś radę?

– Nic dziwnego, że twój Michał jest zmęczony. Trzeba mieć dużo siły i zdrowia, żeby wychować pięć osób i to na tak wysokim poziomie. Twój mąż jest zmęczony i to właśnie próbuje Ci przekazać. On chce spokoju.

– A czy ja nie chcę spokoju? Myślę o moich dzieciach. Wciąż potrzebują wsparcia i pomocy ojca. Kto inny im pomoże?

– Rozumiem Cię, taka jest natura kobiety, że musi dużo mówić i martwić się. Daj mu odpocząć, bo się rozpadnie na kawałki. On potrzebuje teraz spokoju i czułości, a wszystko się ułoży.

– Okażę mu i odpoczynek i czułość, a jak przyjdą dzieci, to dadzą mu popalić – powiedziała z determinacją Ludmiła i poszła do domu.

Tydzień później przyjechały wszystkie dzieci. Matka zadzwoniła po wszystkich i poprosiła, aby zorganizowali radę rodzinną. Na pytanie, co się stało, z płaczem powiedziała, że ich ojciec zwariował, że stał się obibokiem i że wszyscy muszą się zebrać i przemówić mu do rozsądku. W niedzielę pod dom zaczęły podjeżdżać samochody.

Ludmiła i Michał z radością witali każde z dzieci i wnuków. Całe miejsce wypełniał dziecięcy śmiech i młode głosy. Hałaśliwa grupa jadła, wnuki wybiegały na dwór, synowe sprzątały naczynia ze stołu. Zapadła niezręczna cisza. Michał siedział i czekał, przeczuwał, że jest jakiś powód, dla którego wszystkie dzieci przybyły w tym samym czasie. Starszy Aleks zakaszlał:

– Chcieliśmy Cię zapytać, ojcze, co Ty sobie myślisz? Czemu nie pracujesz?

– Jestem zmęczony, moje dzieci. Chcę trochę odpocząć.

– Odpocznij, nikt nie ma nic przeciwko, ale dlaczego chcesz przestać pracować? Do emerytury już niedaleko – powiedział średni syn Artur. – To tylko dwa lata. Pracujesz od tylu lat, nawet nie zauważysz jak czas szybko minie.

Młodsze rodzeństwo milczało, pokładało nadzieję w starszym. Ludmiła również milczała na uboczu. Michał wyprostował się i powiedział.

– Jestem bardzo zmęczony, moje dzieci. Czuję, że nie będę tu długo. Zdecydowałem się zakończyć pracę dwa lata wcześniej. Mam ponad czterdziestoletni staż pracy, wystarczający na emeryturę.

– Co będziesz robił przez dwa lata? – zapytała żona z wyrzutem.

– Mam nadzieję, że piątka moich dzieci będzie w stanie wyżywić mnie przez ten czas, do kiedy emerytura nie nadejdzie – odpowiedział Michał. Wszyscy zaczęli rozmyślać. Najstarszy znów zaczął:

– Ja, na przykład, nie mogę wysyłać Ci pieniędzy, właśnie wzięliśmy kredyt na zakup nowego samochodu.

– Jestem w tej samej sytuacji, moja córka uczy się w szkole muzycznej, chodzi też na korepetycje z angielskiego – to są duże wydatki. Niech teść się nie obraża, ale my nie pomożemy – powiedziała żona Artura, a on sam milczał.

– Ojcze, zacząłem remont, muszę go skończyć do zimy, a potem muszę sprzedać mieszkanie i kupić większe z dopłatą – odważył się powiedzieć młodszy Sławek.

Córki naraz zaczęły mówić, przekonując ojca o ich trudnej sytuacji.

W pokoju zrobiło się głośno, a każde z dzieci kłóciło się z innym o znaczenie zbliżającego się wydatku finansowego. Młodsza córka powiedziała z płaczem:

– Chcieliśmy zmienić wszystkie meble w mieszkaniu. Nawet meble zamawialiśmy na raty. Mieliśmy nadzieję na pomoc od ojca…

Ludmiła triumfowała. Wstała, wszyscy zamilkli.

Widzisz, Michał, jak to jest z nimi, z Twoimi dziećmi? Co z Ciebie za ojciec po tym wszystkim? Każdy ma problemy, zmartwienia. Oni potrzebują pomocy, a Ty chcesz dbać tylko o siebie. Nie wstyd Ci? Daj spokój, przestań się wygłupiać.

Jesteś dobrym pracownikiem, znajdziesz pracę. Jutro rano szukasz pracy, głupio straciłeś starą. I nie wracaj do domu bez umowy. Rozumiesz? Wszystkie dzieci czekają na Twoją odpowiedź.

– Rozumiem, rozumiem. Ech, dzieci, ja Was wychowałem pięcioro, a Wy nie chcecie karmić jednego ojca – powiedział cicho Michał i wyszedł z pokoju. Dzieci wyjechały. Michałowi naprawdę poszczęściło się następnego ranka, jego poszukiwania zakończyły się tym, że dostał pracę, co prawda nie tak dobrze płatną jak wcześniej, ale można ją było uznać za wartościową.

Następnego dnia Michał poszedł do pracy za namową żony i już nie wrócił. Ze szpitala przyszła wiadomość, że zmarł. W pracy doznał rozległego ataku serca. Nie uratowali go.

Teraz Ludmiła mieszka samotnie w małej kawalerce. Dzieci przychodzą w odwiedziny, ale rzadko, i raczej córki niż synowie.

Przeczytałam to opowiadanie w Internecie, niestety nie znam autora.

-->