Przez długi czas oszczędzałam pieniądze w tajemnicy przed mężem, ponieważ bałam się, że jeśli się rozwiedziemy, zostanę na ulicy. Pewnego dnia mój mąż znalazł moją skrytkę

Wyszłam za mąż za Roberta siedem lat temu. Zaraz po ślubie powiedział, że jego pensja wystarczy nam obojgu, więc mogłam spokojnie rzucić pracę i całą energię poświęcić na stworzenie przytulnego domu, a za kilka lat dzieciom.

I tak minęło wiele lat. Robert był naprawdę dobry w swojej pracy, a ja zajmowałam się naszym 6-letnim synem i 4-letnią córką. Pewnego dnia mój mąż zaczął zarabiać tak dużo, że nie wydawaliśmy wszystkich pieniędzy w miesiącu. Dawał mi resztki, żebym kupowała sobie różne kobiece przyjemności, a ja zaczęłam je oszczędzać.

Wiesz, tu nie chodzi o zaufanie. Po prostu mieszkaliśmy w 3-pokojowym mieszkaniu podarowanym nam przez teścia w prezencie ślubnym, mieliśmy dwójkę dzieci, a ja po przeczytaniu historii kobiet z różnych forów bałam się, że zostanę z tymi dziećmi bez niczego, więc postanowiłam przygotować sobie poduszkę finansową. Nie udało mi się to długo, bo pewnego dnia mój mąż znalazł moją kopertę z pieniędzmi i po jego minie mogłam stwierdzić, że nie był zbyt zadowolony z tego, co zobaczył.

Rzucił kopertę w moim kierunku i powiedział, że mogę złożyć pozew o rozwód, bo nie ufam mu aż tak bardzo. To wszystko było takie głupie, takie zagmatwane! Nie robiłam tego dla siebie, robiłam to dla dobra dzieci i oszczędzałam dla siebie, a nie dla ich jakości życia. Teraz nie wiem, co powiedzieć mężowi, żeby zrozumiał, że nie zrobiłam tego ze złośliwości i że zaufanie nie ma z tym nic wspólnego. Chciałam po prostu uwierzyć w siebie i swoje możliwości.

-->