Zrobiłem rezerwację w restauracji, aby uczcić moje 50. urodziny. Moja żona była w salonie piękności i zadzwoniła, aby poinformować mnie, że może nie zdążyć na czas, ponieważ spóźni się z fryzurą. Poszedłem więc sam. Oczekiwano, że w imprezie wezmą udział nasi wspólni znajomi oraz siostra mojej żony i jej rodzina.
Moja żona i ja nigdy nie mieliśmy dzieci i pogodziliśmy się z faktem, że nie pozostawimy po sobie spadkobierców. Ciężko pracowaliśmy, oszczędzaliśmy pieniądze i tylko przybraliśmy na wadze.
Byliśmy zadowoleni ze wszystkiego, z wyjątkiem tego, że zawsze obwinialiśmy się, że nie planowaliśmy ciąży wcześniej. Kiedy dotarłem do restauracji, nikogo tam jeszcze nie było. Otrzymałem pozdrowienia od innych gości, ale martwiłem się nieobecnością żony. Wtedy otrzymałem telefon z nieznanego numeru.
Był to lekarz, który pogratulował mi urodzin i powiedział, że moja żona przyjechała i czeka na mnie w szpitalu. Myślałem, że to żart, ale pojechałem do szpitala, żeby to sprawdzić. Kiedy wszedłem na oddział, zaniemówiłem.
Moja żona leżała na łóżku, a obok niej dwoje dzieci. To były nasze dzieci. Okazało się, że moja żona miała wczesne skurcze podczas wizyty w salonie kosmetycznym i urodziła w karetce. Nie mogłem uwierzyć, że wydarzył się taki cud i zadałem sobie pytanie, dlaczego moja żona ukrywała przede mną swoją ciążę i, co najważniejsze, jak to zrobiła.