Zlitowałem się nad babcią i zamieszkaliśmy z nią jako rodzina. A kiedy zmarła, cała rodzina ustawiła się w kolejce do spadku.

Mieliśmy długowieczną prababcię. Miała 90 lat i mieszkała w wiosce. Jednak wraz z wiekiem coraz trudniej było jej samodzielnie zarządzać dużym domem. Pojawiło się więc pytanie – kto miałby zamieszkać z moją babcią? Moi rodzice w ogóle się do tego nie nadawali. Byli całkowicie szczęśliwi w mieście, mój ojciec pracował jako ochroniarz, moja matka w tym samym biurze, którego strzegł. Mieli spokojne życie i nie zamierzali nic zmieniać. Moja siostra wyszła za mąż, ona i jej mąż również mieszkali w mieście. A nowożeńcy nie chcieli przeprowadzać się na wieś. Miałam wtedy dwójkę małych dzieci.

Mój syn miał 5 lat, a córka 3 lata, ale było mi tak żal babci, że nie mogłam zostawić jej zupełnie samej… Porozmawialiśmy z mężem i zdecydowaliśmy, że pojedziemy do jej wioski, aby z nią zamieszkać. Z wioski babci do pracy mojego męża było tylko 40 minut jazdy samochodem. Zaczęliśmy wynajmować nasze mieszkanie w mieście, a pieniądze zainwestowaliśmy w dom mojej babci. Zainstalowaliśmy gaz, zrobiliśmy dobrą toaletę, przebudowaliśmy łaźnię i zbudowaliśmy ogrodzenie. Mimo podeszłego wieku babcia zawsze pomagała mi przy dzieciach, nawet chodziła z nimi nad rzekę.

W każdy weekend jeździliśmy rodzinnie na ryby do lasu. Ale po pięciu latach moja babcia zmarła. Dosłownie drugiego dnia pogrzebu mąż mojej siostry bezceremonialnie zapytał: “Jak podzielimy dom?”. “Co za tupet… w pierwszym roku, kiedy wprowadziliśmy się do babci, dała mi akt darowizny. Nie zamierzamy sprzedawać domu, jesteśmy tu szczęśliwi.

Kiedy moja siostra dowiedziała się, że dom jest tylko mój, zaczęła krzyczeć. Zaniemówiłam. Dobrze, że mój mąż powiedział im wprost i ostro, że nie mają prawa do domu, więc mogą się wynosić. Moja siostra wciąż rozsiewa plotki na mój temat i oczernia mnie za moimi plecami. A moja matka wciąż próbuje przekonać mnie do oddania domu i podziału pieniędzy, czego zdecydowanie nie zamierzam robić.

-->