„Córka rodzi dzieci jedno za drugim i jeszcze myśli o powrocie do pracy. Jeśli sądzi, że zajmę się jej dzieciarnią, to się grubo myli”

„Agata zaszła w trzecią ciążę i planuje, że ja rzucę pracę, żeby zająć się wnukami. Zupełnie nie bierze pod uwagę tego, że ja mam swoje życie. Rodzi jedno za drugim, to niech bierze odpowiedzialność”.

Agatę urodziłam młodo. Gdy przyszła na świat miałam zaledwie 22 lata i kończyłam właśnie trzeci rok studiów. Licencjat zdobyłam już po porodzie, a potem musiałam zrobić sobie 4 lata przerwy. Dopiero, gdy córcia poszła do przedszkola i przestała praktycznie co 2-3 tygodnie łapać kolejne infekcje, udało mi się dokończyć studia i obronić tytuł magistra.

Z dzieckiem na pokładzie nie zrobiłam jednak kariery w korporacji. Moja bezpośrednia przełożona jawnie powiedziała, że biorąc zwolnienia na chorego malucha nie mam, co liczyć na awans w dziale HR, w którym pracowałam.

– Pani Beato, będę szczera. Nie wpisuje się pani w profil idealnego pracownika naszej firmy. Jak pewnie pani sama zauważyła, zarząd dobrze patrzy na obowiązkowość, niezawodność i dyspozycyjność. A przy pani trybie pracy i ciągłych zwolnieniach, nie można na panią liczyć. Już nie raz musiałam na ostatnią chwilę szukać zastępstwa. Oczywiście kodeks pracy dopuszcza branie opieki na dziecko, ale na pewno nie będzie pani pierwszym wyborem do awansu – powiedziała mi Ewa, bezdzietna czterdziestolatka w eleganckim kostiumie.

– Hmm  – odchrząknęłam – Postaram się być bardziej dyspozycyjna. Córka na pewno się uodporni i będzie więcej czasu spędzać w przedszkolu – próbowałam się bronić, ale ona tylko pokiwała głową i wróciła do swoich spraw.

Założyłam własny butik i szybko rozwinęłam biznes

Prace pomocnicze podczas rekrutacji, czyli głównie wstawianie ogłoszeń, umawianie kandydatów na rozmowy i oddzwanianie do nich z decyzjami komisji, nie były szczytem moich marzeń. Zrezygnowałam i postanowiłam rozkręcić coś swojego.

Miałam duże szczęście. Dzięki podpowiedzi kuzynki i jej znajomościom udało mi się otworzyć butik z galanteria skórzaną w nowej galerii handlowej, która wkrótce stała się najmodniejsza w mieście. Doskonale wstrzeliłam się w oczekiwania rynku – oferowałam eleganckie torebki dobrych marek w cenach, które nie rujnowały portfela przeciętnej Polki. Szybko zdobyłam szerokie grono klientek, które polecały sobie mój sklep.

– To jest właśnie to, czego poszukiwałam. Świetny asortyment, oryginalne fasony, których nie znajdę w sieciówkach. A jednocześnie ceny na moją kieszeń – często powtarzały stałe klientki.

– Nie stać mnie, żeby kupować u projektantów, a lubię nietuzinkowe dodatki pozwalające bawić się modą – dodawały inne.

Z czasem rozszerzyłam ofertę o stoisko z dekoracjami i pakowaniem prezentów. Następnie otworzyłam kolejny punkt w innej lokalizacji. Teraz mam 52 lata i jestem właścicielką dobrze prosperującego biznesu. Mój mąż pracuje na stanowisko kierowniczym w dużym przedsiębiorstwie, dlatego nasze wspólne zarobki są naprawdę imponujące.

To pozwoliło nam kupić nieruchomość na nowoczesnym osiedlu domków jednorodzinnych, pięknie ją urządzić i naprawdę wygodnie żyć. Mogliśmy pozwolić sobie na wycieczki, zagraniczne wakacje, ferie w Alpach, zmianę samochodów na lepsze. No i na rozpieszczanie naszej Agatki.

Razem z mężem rozpieszczaliśmy naszą córkę

– Agatka jest moją księżniczką. Musi mieć wszystko, co najlepsze – powtarzał Adam i najpierw kupował jej kolejną drogą zabawkę, a później fundował modne gadżety, ubrania z najnowszych kolekcji czy wypad do Spa.

Agata skończyła renomowane prywatne liceum. Marzyło się nam, aby poszła na medycynę, ale córka nie była najlepsza z biologii i chemii.

– To nic, przecież możemy wykupić ci korepetycje. Przysiądziesz nieco i nadrobisz zaległości. Na pewno dasz radę  na egzaminach – próbowałam ją przekonać.

– Czy wy nie rozumiecie, że nie znoszę biologii? Ja nie chcę być lekarzem. Nie chcę całe życie myśleć o chorobach i mieć styczności z chorymi – zaczęła krzyczeć.

Agata poszła na kierunek, którego nie popieraliśmy. Wybrała kulturoznawstwo, a ja machnęłam ręką.

– Sama też nie pracuję w zawodzie – mówiłam do męża. – Po tym jej kulturoznawstwie pomogę jej otworzyć coś swojego. Nie będziemy się z nią kłócić, bo i tak nie zmusimy jej do studiowania tego, co byśmy chcieli.

– Chyba masz rację. Chociaż przy takich nakładach na prywatne lekcje języków, dodatkowe korepetycje z matematyki w liceum i inne zajęcia wybór humanistycznego kierunku, po którym zarabia się grosze jest nieco nieodpowiedzialny. Nie sądzisz? – Adam chyba pierwszy raz w życiu był naprawdę zły na swoją ulubienicę.

– Wiem, ale nic na to nie poradzimy. Na razie musimy dać jej spokój, a potem nieco pokierujemy jej ścieżką zawodową – powiedziałam i poszłam zaparzyć nam kawę.

Nasza córka szybko się zakochała i zaszła w ciążę

Nie spodziewaliśmy się jednak, że Agata wykręci nam taki numer. Co się stało? Już na pierwszym roku poznała Huberta, w którym ponoć zakochała się do szaleństwa.

– On jest cudowny. Razem chodzimy do teatru, zaliczyliśmy wszystkie premiery w naszym mieście – paplała, a ja nie do końca byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy.

Myślałam jednak, że to typowa młodzieńcza miłość, która samoistnie się wypali. Ale nic z tego. Hubert zaczął bywać w naszym domu i coraz bardziej wnikać w życie Agaty.

– Następny kulturoznawca w rodzinie – powiedział z drwiną mój mąż, który akurat był w wyjątkowo złym humorze.

– Nie przesadzaj, jeszcze nie w naszej rodzinie. Agata jest młoda, prawie nastolatka. Pierwsze studenckie miłości rzadko wytrzymują próbę czasu – odpowiedziałam zgodnie z tym, co myślałam.

– A my? – Adam znacząco zawiesił głos. – Też poznaliśmy się na studiach i zobacz jak skończył się nasz związek – dodał.

– Nie kracz. Z nimi będzie inaczej, teraz są inne czasy – próbowałam być dobrej myśli, ale ziarno niepokoju pojawiło się gdzieś głęboko w mojej duszy.

No i Adam wykrakał. Niedługo po tej rozmowie Agata przyszła nam oznajmić, że Hubert jej się oświadczył i za miesiąc biorą ślub.

– A czemu niby tak szybko? Jak mamy przygotować w miesiąc wesele? – udało mi się tylko tyle powiedzieć, bo byłam totalnie zaskoczona.

– Oj mamo, nie będziemy robić żadnego wesela. Po co mamy zapraszać jakieś ciotki, które widziałam może raz w życiu? Nie ma sensu. Zaprosimy najbliższych na uroczystość w USC i obiad w restauracji – widać, że córka miała już wszystko zaplanowane – A po za tym to jestem w ciąży. Będziesz babcią. Nie cieszysz się? – spojrzała mi w oczy i chyba dostrzegła w nich panikę.

–  Jak to w ciąży? A studia? Praca? Już chcesz zakopać się w pieluchach? –  mówiłam z paniką w głosie, ale córka cały czas się uśmiechała. Jakby nie widziała żadnego problemu.

–  No przecież ty mamo byłaś ode mnie niewiele starsza, gdy ja się urodziłam. Mam prawie 21 lat. A ty ile miałaś? Nie 22 czasami? – powiedziała z nutką satysfakcji w głosie i zbiła wszystkie moje argumenty do dyskusji.

Faktycznie tak było, ale myślałam, że Agata jednak poczeka. Teraz jest tyle możliwości. Tak dbaliśmy o jej wykształcenie, naprawdę mogła jeszcze studiować, poznawać nowych ludzi, bawić się. A ona chce wyjść za mąż i wychowywać dziecko.

Agata urodziła dwójkę dzieci, jedno po drugim

Córka urodziła zdrowego chłopczyka. Kamil stał się oczkiem w głowie młodych rodziców. Hubert przeniósł się na studia zaoczne i zaczął pracować jako kierowca autobusu miejskiego. Agata dokończyła studia, ale tuż po obronie… urodziła drugie dziecko. Tym razem córkę – Kamilkę.

Kolejne lata zeszły jej na opiece nad maluchami. Gdy jej koleżanki z uczelni, zaczynały swoje pierwsze poważne prace, rozwijały kariery i powoli myślały o zakładaniu rodziny, ona już na dobre oswoiła się z macierzyństwem.

W międzyczasie udało się jej zdobyć pół etatu w domu kultury, gdzie prowadzi jakieś warsztaty. Nawet nie pytam, ile zarabia, ale to na pewno nie są kokosy. Jej mąż dalej pracuje jako kierowca i też nie ma oszałamiającej pensji. My z Adamem cały czas im pomagamy. Gdybyśmy nie kupili im mieszkania, nie mam pojęcia, gdzie jej rodzinka by się podziała.

Córka jest w trzeciej ciąży i planuje powrót do pracy

Teraz Agata dobiega trzydziestki i właśnie jest w trzeciej ciąży. Naprawdę nie rozumiem tej ich beztroski i podejścia do życia na zasadzie, że przecież jakoś to będzie. To jakoś oznacza sponsorowanie przez nas.

Naprawdę nie żałuję pieniędzy swojemu dziecku i wnukom, ale oni naprawdę już przesadzają.

– Wiesz mamo, po porodzie planuję wykorzystać macierzyński i wrócić do pracy. Mam szansę na cały etat, bo pani Jadzia odchodzi na emeryturę. Będę mogła prowadzić jej grupę teatralną – paplała niczym nastolatka, a nie dorosła kobieta i matka myśląca o przyszłości swojego potomstwa.

– Dobrze, a co z dziećmi? Jak ty wyobrażasz sobie opiekę nad całą trójką? Przecież trzeba je odprowadzać do szkoły, przedszkola i żłobka, karmić, opierać, pomagać w lekcjach. To są maluchy. Sądzisz, że dasz radę pracować 8 godzin przy trójce dzieci? Chcesz, żeby cały dzień spędzały w przedszkolu i świetlicy? – próbowałam zachować odrobinę rozsądku.

– A ty mamo? Nie mogłabyś mi pomóc? Inne babcie pomagają przy wnukach – słowa Agata wywołały we mnie prawdziwy szok.

Nic jej nie odpowiedziałam, bo nie chciałam robić awantury. Ale niby jak ona sobie to wyobraża? Że to ja porzucę pracę i zajmę się jej dzieciarnią? Kocham wnuki, lubię je odwiedzać, bawić się z nimi czy zabierać na spacery. Ale to głównie w weekendy lub czasami, gdy mam akurat luźniejsze popołudnie.

Na pewno nie rzucę swojej pracy, żeby zająć się wnukami

Czy przy zarządzaniu butikami mogę pozwolić sobie na bycie babcią na pełen etat? To moje dziecko zupełnie nie ma wyobraźni.

– Owszem, inne babcie pomagają przy wnukach. Ale te inne babcie najczęściej mają ponad 60 lat i zwyczajnie są na emeryturze – mówiłam ze wzburzeniem do Adama. – Nasza córka naprawdę żyje we własnym świecie. Ja wszystko rozumiem, ale nie rodzenie dzieci jedno po drugim i późniejsze przerzucanie opieki nad nimi na własną matkę.

– No, a nie mogłabyś więcej spraw delegować pracownikom? Masz przecież kierowniczki sklepów, personel. Musisz tak wszystkiego dopilnowywać osobiście? – mój mąż wyraźnie był po stronie Agaty.

Czy on kompletnie zwariował? Tak, zostawię biznesy, które budowałam od podstaw i są niczym moje kolejne dzieci w rękach pracowników, aby moja córka mogła iść do pracy, gdzie pewnie dostanie najniższą krajową. Jasne, już się zgodzę. Ktoś w tej rodzinie naprawdę musi być odpowiedzialny.

Moja firma bazuje na jakości i wyróżniającej się marce. Wszystko musi być na tip top, aby sprzedaż utrzymywała się na dotychczasowym poziomie. Nie mogę na razie odpuścić, tylko po to, żeby Agata mogła rozwijać się, jak ona to mówi, przy zabawie w teatrzyk z dziećmi przychodzącymi do domu kultury. Mogła pomyśleć o swojej karierze zanim zdecydowała się na kolejną ciążę. Teraz będzie musiała sama wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje.

-->