Listy od syna trzymały Franciszkę przy życiu. Zmarła tuląc je do piersi. Nigdy nie poznała strasznej prawdy

Franciszka i jej mąż mieszkali w wiosce przez całe życie. Zbudowali dom, założyli gospodarstwo i wychowali syna. Potem syn się ożenił i urodził im się wnuk.

Jak to zwykle bywa, w wiosce nie było wystarczająco dużo pracy i perspektyw. Z roku na rok coraz częściej mówiło się o przeprowadzce. Ale Franciszka miała nadzieję, że wszystko pozostanie na poziomie rozmów. Syn prosił rodziców, by przeprowadzili się z nim, ale kobieta nie chciała opuszczać swojego obecnego miejsca na starość i przenosić się w nieznane.

Nadszedł w końcu ten dzień. Starsi ludzie martwili się przede wszystkim o swojego wnuka, o to, jak poradzi sobie w mieście. Mieszkał z dziadkami od urodzenia i bardzo trudno było się z nim rozstać. Dzwonił jednak często i opowiadał dziadkom o swoim dniu, nowych przyjaciołach, pogodzie i o tym, że jego rodzice znaleźli pracę. Starzy ludzie cieszyli się z dzieci.

Potem stało się coś złego. Franciszka gotowała obiad i przewróciła się, tłukąc naczynia. Jej mąż przybiegł, gdy usłyszał ten dźwięk. Leżała z zamkniętymi oczami na podłodze. Przyjechała karetka i zabrała ją do szpitala. Okazało się, że jej stan jest poważny.

Po powrocie do domu mąż Frani natychmiast zadzwonił do syna, mając nadzieję, że rzuci wszystko i wróci do domu. Synowa odebrała telefon i powiedziała, że syn wyjechał do pracy do innego miasta i niestety, nie ma z nim kontaktu. Obiecała jednak, że jak najszybciej poinformuje męża, kiedy wróci z pracy.

Franciszka przebywała w szpitalu przez miesiąc. Kiedy w końcu została wypisana, nie czuła się lepiej. Chodziła, ale jakby była bez życia. Czekała na listy od syna, który pisał prawie co tydzień. Opowiadał o pracy, pogodzie i życiu w mieście. Pisał, że niestety nie wie, kiedy będzie mógł przyjechać. Z każdym dniem stan Franciszki się pogarszał.

Lekarz nie mógł znaleźć przyczyny jej stanu, a pacjentka odmówiła poddania się operacji. Kilka miesięcy później Franciszka zmarła. Leżała na łóżku, tuląc do piersi zdjęcie syna i wnuka oraz listy.

Jej wnuk i jego matka przybyli na pogrzeb. Dopiero wtedy ojciec dowiedział się o śmierci swojego syna. Zmarł tego samego dnia, w którym jego matka trafiła do szpitala. Nie chcieli przekazać im tej wiadomości, aby nie denerwować chorej babci. Dlatego Andrzej i jego matka wpadli na pomysł wysyłania listów.

Kilka dni później znaleźli list w szufladzie stolika nocnego babci. Było na nim napisane „Dla Andrzeja”. W liście jego babcia dziękowała za „listy od mojego syna”. Zawsze mu mówiła, żeby nauczył się pięknie mówić i pisać od swojego syna. Prosiła, żeby wnuk nie zostawiał dziadka samego, bo on bardzo go kocha i jego mamę również.

-->