Kiedy poznałam narzeczoną mojego syna, czułam, że coś jest nie tak i jak się okazało, moja intuicja mnie nie zawiodła

Mój mąż i ja mamy jednego syna. Kiedy mój syn biegał już po domu, postanowiłam, że nie będę mieć więcej dzieci. Pomyślałam, że nie będę kochać mojego drugiego dziecka tak bardzo, jak pierwszego, więc mamy tylko jego.

Mój syn dorastał, nigdy niczego nie potrzebując. Dobrze się uczył, sam dostał się na uniwersytet, a kiedy skończył studia, postanowiliśmy zrobić mu prezent. Sprzedaliśmy nasze stare mieszkanie, garaż oraz samochód, i kupiliśmy domek na wsi, a także jednopokojowe mieszkanie dla naszego syna. Był już dorosłym mężczyzną i musiał w końcu zamieszkać sam.

Po ukończeniu studiów, z powodu braku pracy w swoim wyuczonym zawodzie, poszedł do pracy w fabryce. Zawsze byliśmy z nim w kontakcie. Mamy bliskie relacje i na bieżąco słyszeliśmy o jego dziewczynach, a on często przyprowadzał je do naszego domu.

Ostatnio mój syn nie dzwonił od miesięcy. Pisał w sms-ach, że ma dużo do zrobienia, wymigiwał się od wizyt. Moje matczyne serce podpowiadało mi, że coś jest nie tak. Jakimś cudem wyciągnęłam z niego informacje. Okazało się, że ma dziewczynę.

Zapytałam go, kim ona jest, ale dowiedziałam się tylko, że ma na imię Roksana. Od tamtej rozmowy minął kolejny miesiąc, syn przestał dzwonić, nie przyjechał ze swoją wybranką. Powiedziałam mężowi, żeby się szykował, bo musimy odwiedzić naszego jedynaka. Kiedy jechaliśmy do niego samochodem, cała się trzęsłam. Przy wejściu prawie dostałam zawału.

Mój syn otworzył drzwi, był przestraszony, nie spodziewał się, że jego rodzice przyjadą. Nagle wybiegła trójka identycznych małych dzieci i Roksana – ich matka. Weszliśmy do domu, a mój syn przedstawił nas.

– Poznajcie swoich dziadków, dzieci – powiedział, a my zaniemówiliśmy. Prawie zemdlałam od tego zdania. Roksana wygląda na około 35 lat, mój syn ma 25 lat. A teraz wychowuje trojaczki?

– Natalio, kocham Twojego syna – powiedziała Roksana do mnie. Oczywiście, że kocha, zabrał ją i trójkę jej dzieci do swojego mieszkania i zajął się nimi. Prawie natychmiast wróciliśmy do domu. Mąż uspokoił mnie. – A jeśli mój syn będzie chciał mieć własne dziecko, to czy będzie musiał utrzymywać już czworo? – zapytałam retorycznie. Nie mogę mówić mu, co ma robić, ale boję się o jego przyszłość. Nie będzie mu łatwo z taką gromadką.

-->