Marika dostała pracę w prestiżowej firmie. Jest bardzo towarzyska, przyjacielska i inteligentna, ale mało opowiada o sobie i swojej rodzinie. Wiadomo było o niej tylko tyle, że jest mężatką i ma syna, który chodzi do drugiej klasy. Mężczyzna jest odnoszącym sukcesy biznesmenem. Mąż zawsze towarzyszył żonie; przywoził ją i odbierał swoim samochodem. Wyglądała na szczęśliwą, zawsze chodziła z szerokim uśmiechem. Odmawiała wychodzenia na obiad w przerwie obiadowej. Jadła tylko to, co sama przyniosła. Kawy też nie kupowała, wolała zaparzyć sobie zieloną herbatę.
Pewnego dnia podeszła do niej współpracowniczka i powiedziała, że szef niedługo ma urodziny i że zbiera pieniądze na prezent. Marika zapytała, na jakie konto zrobić przelew, ale koleżanka powiedziała, że zbiera w gotówce. Marika grzecznie odpowiedziała, że nie ma gotówki. Dziewczyna była lekko zdziwiona, bo wczoraj wszyscy dostali do ręki premię za przedterminowo wykonany projekt.
Marika wyciągnęła telefon i zadzwoniła do męża, mówiąc mu, żeby dał jej 100zł na składkę na prezent, jak po nią przyjedzie.
Pracownicy byli zaskoczeni, tym co usłyszeli. Pracująca i zarabiająca kobieta prosi swojego męża o pieniądze.
– Pensję też mu oddajesz? – zapytał kolega.
Marika odpowiedziała, że oddaje mężowi wszystkie pieniądze: pensje, premie, nagrody.
– Ale jak to? Przecież to ty na nie pracujesz?
– Twój mąż jest despotą?
Współpracownicy kobiety nie kryli ciekawości.
-Widzisz, nie żyjemy w epoce kamienia łupanego. Mąż i żona są równi, ty sama powinnaś zarządzać swoimi pieniędzmi, a nie twój mąż. – odezwał się najmłodszy pracownik.
Marika milczała przez chwilę, po czym powiedziała:
– Powiem wam, dlaczego tak robię. Kiedy się pobraliśmy, był biznesmenem. Mąż pracował i zarabiał, a ja wydawałam pieniądze na ciuchy, drogie kosmetyki i inne niepotrzebne pierdoły. Byłam zakupoholiczką, musiałam kupować. Ale nadeszły ciężkie czasy, mąż stracił pracę. W tym samym czasie zaszłam w ciążę. Nie mieliśmy pieniędzy, czasami nie starczało nawet na jedzenie. Pewnego dnia weszłam do łazienki i zobaczyłam, ile tam jest moich rzeczy do makijażu i pielęgnacji. Patrzyłam, ile niepotrzebnych rzeczy mam w domu, niektóre były nawet nie używane. A mój mąż zawsze kupował tylko to, czego potrzebował i nic więcej. Wtedy zrozumiałam swój problem. Od tego dnia zdecydowałam, że tylko on powinien zarządzać rodzinnym budżetem. Sama ustaliłam, że na moim koncie ma być tylko 50 zł w razie W. Teraz mamy się dobrze. Oboje pracujemy i mamy wszystko czego potrzebujemy. A w domu nie ma zbędnych rzeczy. Mam wspaniałego męża, który pomógł mi walczyć z nałogiem kupowania.