Od razu pobiegłam do męża i postawiłam sprawę jasno: jego matce pomagać już nie będziemy. Ale co biedna kobieta zrobi bez nas, umrze przecież z głodu.
W każdy weekend wraz z mężem chodzimy wcześnie rano do sklepu i na targ, aby zrobić większe zakupy na cały kolejny tydzień. To już taka nasza tradycja, dzięki temu oszczędzamy czas i nie jeździmy do sklepu każdego dnia.
W tym samym czasie kupujemy też potrzebne rzeczy dla mamy mojego męża. Odkąd teściowa przeszła na emeryturę, bardzo brakuje jej pieniędzy, więc zaczęliśmy jej pomagać.
Nie powiem, że jesteśmy bardzo bogaci, ale oboje pracujemy, zarabiamy całkiem nieźle i rozumiemy, że teściowa nie ma nikogo innego oprócz nas.
Mój mąż ma młodszą siostrę, ale Teresa nie jest w stanie teraz pomóc, niedawno się rozwiodła i została sama z dzieckiem.
Pewnej soboty, jak zwykle, kupiliśmy artykuły spożywcze i pojechaliśmy z nimi do mamy męża. Posiedzieliśmy chwilę u niej i wyszliśmy.
A wieczorem zorientowałam się, że zostawiłam u niej ważne dokumenty, więc wsiadłam w samochód, a na miejscu zastałam niezbyt przyjemną sytuację – siostra mojego męża właśnie odbierała od mamy wszystkie produkty, które dla niej kupiliśmy. Spotkałam ją przy drzwiach, nie miała dokąd uciec i wszystko wyszło na jaw.
Oczywiście nie zabrałam jej tych toreb, ale było mi przykro, gdy to zobaczyłam, bo okazało się, że wspieramy nie tylko teściową, ale także siostrę męża.
Tak, dziewczyna jest rozwiedziona, ale wiem na pewno, że były mąż płaci jej alimenty i to całkiem sporo. Poza tym jej dziecko chodzi już do szkoły i nic nie stoi na przeszkodzie, aby sama poszła do pracy.
Ale jest przyzwyczajona do tego, że matka da jej wszystko, więc po co zawracać sobie głowę?
Teściowa nie powiedziała nic na swoją obronę, po prostu spuściła wzrok z poczuciem winy.
Zajrzałam do lodówki i zdałam sobie sprawę, że zabrała jej wszystko. Lodówka świeciła pustkami, w szafie było tylko parę ziemniaków, mleko i chleb.
Wzięła wszystko, co najlepsze: masło, śmietanę, mięsa, olej…
Nie milczałam – wróciłam do domu i powiedziałam mężowi, że nie będziemy już pomagać jego matce, i opowiedziałam o tym, co zastałam na miejscu.
I wiecie co, mąż przyznał mi się, że co miesiąc przelewa siostrze 500 złotych, żeby żyło jej się trochę lżej. Przecież rocznie na nią w takim razie tracimy kilka tysięcy, a do tego jeszcze to jedzenie ze sklepu.
Siostra męża ma 30 lat, od urodzenia dziecka nie pracuje, a synek ma już siedem lat. Przyzwyczaiła się do tego, że wszyscy wokół jej pomagają i nie ma zamiaru nic zmieniać. A jakże, tak żyje się przecież najłatwiej.
Proszę o poradę co zrobić w tej sytuacji? Jak przestaniemy robić zakupy teściowej, to jak ona będzie żyła? A znowu ja z własnych pieniędzy nie mam zamiaru żywić zdrowej i w pełni sił kobiety, która mogłaby już dawno sama zakasać rękawy.