Chcieliśmy uczcić nasze złote gody, a córki zrujnowały nasze święto. Jesteśmy zdruzgotani ich zachowaniem

Dziś mija dokładnie miesiąc od naszej 50. rocznicy ślubu. A ja nadal nie mogę zapomnieć, jak dwie nasze córki zepsuły nam radość z tego dnia. Nie można tak postępować z własnymi rodzicami, pod żadnym pozorem!

Tyle lat razem z moim mężem, tyle wspólnych przeżyć, wzlotów, upadków, radości i trosk. Wszystko to przeszliśmy razem, wychowując naszą trójkę dzieci, bawiąc wnuki. Oj, życie dało nam w kość, ale i wiele pięknych chwil przyniosło.

Postanowiliśmy, że tę rocznicę uczcimy w domu, skromnie, bez wielkiego rozmachu. Po co wydawać pieniądze na salę, skoro można to zorganizować we własnych czterech ścianach? Tak bardzo nam na tym zależało, aby świętować razem, w gronie najbliższych.

Ale nasze córki… Na wieść o naszym zamiarze wpadły w szał.

– Mamo, tato, oszczędzajcie, zachowajcie pieniądze na przyszłość – mówiły.

Tylko nasz syn, jak zawsze, stanął po naszej stronie.

– Trzeba to uczcić. Też chciałbym z żoną przeżyć tyle, co Wy – powiedział.

Jego wsparcie było dla nas bardzo ważne. Zrobiliśmy to. Zaprosiliśmy syna z żoną i dziećmi, a także naszych dobrych przyjaciół, sąsiadów z naprzeciwka. Córkom nawet nie mówiliśmy, wiedząc, jak negatywnie są nastawione.

Było skromnie, ale serdecznie. Stół uginał się od smakołyków, sałatek, pieczywa, wędliny – pierwszy raz w życiu zdecydowałam się na zakup gotowego ciasta, a nie pieczenie własnego. Chcieliśmy, aby ten dzień był wyjątkowy, nawet w takich drobnych rzeczach.

I wtedy, po dwóch godzinach, niespodziewanie wpadły nasze córki z rodzinami. Pukanie do drzwi. Myślałam, że to miłe, że się namyśliły i chcą razem z nami świętować. Ale od wejścia zaczęły krytykować.

– Po co to wszystko? Tyle pieniędzy wydane na jedną noc. A przecież byliście zwykłym małżeństwem, nie ma się z czego cieszyć, wiele takich jest na świecie – gderały.

Nie mogłam w to uwierzyć. Nasze święto, nasza radość, a one tak się zachowały.

Zjadły, co było na stole, ale z wielkim oburzeniem.

– Tyle pieniędzy poszło. Tato, po co Wam to było? Dla paru godzin świętowania? – powtarzały.

A przecież to była tylko skromna kolacja, nic przesadzonego. Chcieliśmy tylko być razem, uczcić te piękne lata, które razem przeżyliśmy.

Teraz córki się dziwią, czemu nie dzwonię, czemu nie chcę przyjeżdżać nawet do wnuków. A ja… ja mam żal. Własne córki zepsuły nam tę rocznicę, nie potrafiły zrozumieć, że to był dla nas ważny dzień. Chyba nie mam już siły, aby tłumaczyć im, że źle się zachowały.

Czy nie mam racji? Czy nie można było na jeden wieczór odłożyć tych wszystkich zarzutów i po prostu być razem? Tyle razy w życiu stawiałam na pierwszym miejscu potrzeby innych, a teraz, gdy chciałam dla siebie tego jednego, szczególnego dnia…

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->