Gorączka nienawiści, która zrodziła się między mną a teściową, stawała się coraz bardziej nieznośna. Ona od samego początku nie darzyła mnie sympatią, a jej codzienne uwagi i oskarżenia sprawiały, że życie w rodzinie stało się koszmarem. Miałam nadzieję, że z czasem zrozumiemy się lepiej, ale wszystko szło w złym kierunku.
Mój teść był dla mnie jedynym źródłem wsparcia i zrozumienia. Starał się łagodzić konflikty, czasami próbował tłumaczyć swojej żonie, że jesteśmy rodziną i musimy być dla siebie dobrzy. Niestety, jego starania zdawały się znikać w próżni, a ja, podobnie jak mój mąż, mieliśmy coraz bardziej tego dość.
Po ślubie postanowiliśmy zamieszkać z teściami, ale atmosfera była tak napięta, że zdecydowaliśmy się przeprowadzić. To jednak nie zatrzymało mojej teściowej przed regularnymi wizytami. Chcieliśmy żyć swoim życiem, ale ona nieustannie próbowała narzucić swoją wolę.
Gdy urodziła się nasza córka, myśleliśmy, że teściowa ucieszy się z bycia babcią, a nam da trochę wytchnienia. A skąd, moja teściowa, nie mogła znieść myśli, że mogę być dobrą matką, więc zaczęła oskarżać mnie o rozpieszczanie dziecka. Nawet fakt, że córeczka urodziła się przed terminem i potrzebuje więcej troski niż inne dzieci, kompletnie do niej nie przemawiał.
Ignorowała swoją wnuczkę, nie okazywała zainteresowania jej życiem. W przeciwieństwie do niej mój teść otaczał bezwarunkową miłość naszej córce. Wnuczka stała się dla niego oczkiem w głowie. Dzwonił do nas co dwa dni i wypytywał jak jej zdrowie, jak się czuje, czy dużo dziś spała…
W pewnym momencie sytuacja sięgnęła szczytów absurdu. Teściowa przyszła do nas z zapewnieniem, że zrobiła badanie DNA na włosach mojej córki i odkryła, że jej syn nie jest ojcem dziecka. Zaniemówiłam na chwilę, a mój mąż nie mógł powstrzymać śmiechu. Zdecydowaliśmy się jednak na powtórne badanie, aby zakończyć tę farsę.
Niespodziewanie dla teściowej, wynik potwierdził, że nasza córka jest dzieckiem mojego męża. Zamiast przyznać się do błędu, to ona zaczęła jeszcze bardziej się nakręcać.
Nie chciałam się mścić, ale to był jedyny sposób. Odcięliśmy ją od dziecka i od nas. Nie odbieramy od niej telefonów, jak widzimy przez wizjer, że to ona puka do drzwi, to nie otwieramy, nie odpisujemy na wiadomości. Widzę, że mój mąż jest tym bardzo załamany. On kocha matkę, są zżyci, ale co innego możemy zrobić? Zazdroszczę innym kobietom, które mogą dziecko oddać pod opiekę na parę godzin swoim teściowym. Ja pod żadnym pozorem nie mogłabym tak postąpić, bo aż strach pomyśleć, co ona w tej swojej nienawiści mogłaby zrobić.