Nigdy nie przypuszczałem, że w moim życiu nadejdzie taki moment, gdy ktoś, kogo kochałem i wychowałem, będzie chciał mnie oddać do domu starców. To prawdziwie przygnębiające doświadczenie.
Mój syn, zdaje się, nie zastanawiając się nad moją sytuacją, zdecydował, że jedynym wyjściem jest oddanie mnie do domu starców. Nie ma pojęcia, jak bardzo mi to zaszkodzi, jak obce jest mi to miejsce, jak bardzo pragnę spędzić starość w swoich czterech ścianach.
Mój mały, ciasny kąt, w którym obecnie mieszkam, z pewnością nie jest idealny. To jest fakt. Ale co moja synowa i syn nie wiedzą, to że moje życie składa się nie tylko z tych skromnych czterech ścian. W tajemnicy przed nimi ukrywam dwa inne mieszkania, które od lat wynajmuję. To było moje tajemnicze źródło dochodu, coś, co trzymałem tylko dla siebie. Nikt poza zmarłą żoną nie wiedział o tym, to była moja inwestycja w przyszłość.
Nie jestem bogaczem, ale zawsze potrafiłem pracować i gospodarować tak, aby coś uzbierać. Dwadzieścia lat temu, zdecydowałem się na zakup tych nieruchomości, by zapewnić żonie i synowi bezpieczeństwo finansowe. Nie myślałem wtedy, że żona odejdzie pierwsza. To, że zabrałem się za wynajmowanie mieszkań, traktowałem jako formę oszczędzania na przyszłość. Każdy grosz, jaki zarabiałem, trafiał na konto oszczędnościowe, które miało stanowić zabezpieczenie na dalsze lata.
Teraz kiedy sytuacja wymknęła się spod kontroli, czuję się przytłoczony. Mimo że aktualnie radzę sobie dobrze, to jestem zależny od pomocy synowej i syna. Oni są moimi wsparciem, zawożą mnie do lekarza, robią większe zakupy. Po odejściu żony, która zawsze gotowała, moje umiejętności kulinarne zostały wystawione na wielką próbę. Teraz to synowa dostarcza mi posiłki. Oczywiście płacę za ich pomoc, ale ostatnio powiedzieli, że trzeba będzie załatwić mi miejsce w domu starców, bo coraz trudniej mi samemu sobie radzić.
Zastanawiam się, czy powinienem im ujawnić prawdę o moim majątku? Może, gdy dowiedzą się, jakie posiadam oszczędności, będą bardziej skłonni do pomocy? Może warto im powiedzieć, że jeśli zadbają o mnie, pozwolą mi pozostać w moim mieszkaniu, to mogą liczyć na solidny spadek po moim odejściu? Jednak z drugiej strony, obawiam się, że to wprowadzi tylko zamieszanie w naszym już trudnym czasie.
Syn zdaje się być przekonany, że moje jedyne aktywa to to niewielkie mieszkanie, w którym aktualnie przebywam. Nie zdaje sobie sprawy, że mam coś więcej, co mogłoby poprawić jakość ich życia w przyszłości. To, co mnie najbardziej boli, to świadomość, że nie zawsze byłem samotny w planowaniu przyszłości. Kiedyś było to wspólne przedsięwzięcie, w którym uczestniczyła również moja żona. A teraz co nie zrobię, to jestem ze wszystkim sam…