Znów to samo. Każda nasza kłótnia z mężem kończy się telefonem do jego mamy. Czuję się, jakbym żyła pod ciągłą obserwacją, bez odrobiny prywatności. Teściowa tak naprawdę wie o nas wszystko.
Kiedy się pobieraliśmy, wydawało mi się, że to będzie coś pięknego. Wiedziałam, że małżeństwo to nie tylko miłość, ale też kompromis, wzajemne wsparcie. Ale jak mogę wspierać kogoś, kto przy pierwszym lepszym problemie ucieka do mamy zamiast porozmawiać ze mną? Nie rozumiem tego. Czasami zastanawiam się, czy to ja jestem problemem, czy po prostu tak bardzo się różnimy.
Niedawno dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Powinien to być najszczęśliwszy czas w naszym życiu, a ja czuję się tak nieszczęśliwa i osamotniona. Kiedy rozmawiamy, wydaje mi się, że słucha mnie tylko po to, by móc potem przekręcić moje słowa i opowiedzieć mamie swoją wersję. A potem ja dostaję telefon od teściowej. Krzyki, oskarżenia, zarzuty…
Najgorsze jest to, że nie chcę tego kończyć. Chcę walczyć o nasze małżeństwo, ale każda próba rozmowy kończy się kolejną kłótnią i następnym telefonem do mamy. Boję się, że jeśli to się nie zmieni, to moje dziecko urodzi się w rodzinie pełnej konfliktów i nienawiści, a tego bym sobie nigdy nie wybaczyła.
Mamy kredyt hipoteczny, moi rodzice wsparli nas finansowo. Wszystko wydawało się być na dobrym torze. Mamy mieszkanie, dobry samochód, starcza nam na życie, ale brak porozumienia. Patrząc na to wszystko, zastanawiam się, czy to było warte. Czy warto było łączyć nasze życia, skoro tak naprawdę żyjemy w cieniu jego matki?
Wczoraj, po kolejnej naszej kłótni, mój mąż zamknął się w pokoju. Słyszałam jak rozmawia przez telefon z matką. Jego słowa wbiły się we mnie jak nóż. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Powiedział jej, że jestem zbyt emocjonalna i nie radzę sobie ze stresem, że przesadzam z każdą drobnostką i przez to na pewno będę złą matką. Ale to, co mnie najbardziej zszokowało, to kiedy powiedział:
– Mama, nawet nie wyobrażasz sobie, jak jest trudno. Wczoraj zrobiła awanturę tylko dlatego, że nie kupiłem jej jakichś witamin. Wyobrażasz sobie? Takie rzeczy potrafią zepsuć cały dzień.
To było tak absurdalne i niesprawiedliwe. Nie chodziło wcale o „jakieś witaminy”. Chodziło o to, że obiecał mi, że po pracy wykupi mi leki w aptece, które przepisał mi lekarz, bo w badaniach wyszło, że mam za niskie żelazo, a to może zaszkodzić dziecku. A on zapomniał. To był powód mojej złości, a nie jakieś witaminy.
Nie wiem, co robić. Chciałabym, aby wszystko wróciło do normy, abyśmy mogli być znowu szczęśliwi, ale coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że to może być niemożliwe. Czuję się tak bezradna i smutna. Co ja mam robić? Jak mam naprawić ten dom, nasze życie, naszą rodzinę? Boję się, że jest już za późno. Może ktoś przeżył coś podobnego, co mam teraz ja, i wie jak mi doradzić?