Bratowa zadzwoniła, że za dwie godziny do nas przyjeżdża. Powiedziałam jej coś takiego, że od razu się rozłączyła

Czasami człowiek myśli, że już nic go nie zaskoczy, ale później dzieją się takie rzeczy, że aż trudno uwierzyć. Moja bratowa Elżbieta zawsze ma złe pomysły i nigdy nie pyta, czy się nam one podobają. Postanowiła nas ostatnio „uszczęśliwić” swoją wizytą. I to nie byle jaką, bo na dwa tygodnie!

Wszystko zaczęło się z samego rana. Z mężem dzień wcześniej ledwo skończyliśmy pracować nad remontem pokoju synka i padliśmy na łóżko, kiedy nagle zadzwonił telefon. Spojrzałam na zegarek – szósta rano.

– Kto do licha, dzwoni o takiej porze? – pomyślałam, ale kiedy zobaczyłam, że to Elżbieta, to już wiedziałam, że to nie będzie zwykła rozmowa.

– Elu, serio, jest szósta rano? – spytałam zirytowana.

–  A co tam! My na wsi już od dwóch godzin na nogach! Wy, mieszczuchy, to tylko śpicie! – odpowiedziała z typowym dla siebie entuzjazmem.

I wiecie co? Rozmowa potoczyła się dalej w tym samym tonie. Elżbieta z mężem, jak to ona mówi, „wpadli na genialny pomysł”, żeby przyjechać do nas na dwa tygodnie. Odpocząć od wsi, zostawić teściową z bydłem. A nasze zdanie? Cóż, to chyba nie było dla nich ważne.

Nie ukrywam, byłam w szoku. Elżbieta i jej mąż odwiedzają nas regularnie, co jakiś czas, ale my nigdy nie mieliśmy odwagi odwiedzić ich. Jeździmy tylko na parę godzin do teściowej, a i to nieczęsto. Zawsze tylko oni decydują, kiedy przyjadą i jak długo zostaną. Ale tym razem przeszli samych siebie. Kilka dni w miesiącu jestem w stanie znieść, ale dwa tygodnie to już przesada.

– Elu, naprawdę nie jest to dobry czas. My z mężem mamy dużo pracy, nie jesteśmy na to przygotowani – próbowałam jej wytłumaczyć.

– Daj spokój, nie martw się. Wszystko sobie jakoś zorganizujemy. Zadzwonię później z detalami, za dwie godziny będziemy wyjeżdżali – rzuciła.

Wtedy wpadła mi do głowy taka myśl i mówię:

– Wiesz co, my z mężem mamy dość tego miejskiego zaduchu. Nigdzie nie jeździe. My zaraz spakujemy walizkę i ruszymy do Was. Macie duży dom, to nas na pewno na trochę ugościcie.

Co było później? Nawet nie zdążyłam wziąć porządnego oddechu, jak ona już się rozłączyła.

Po niecałej godzinie napisała SMS-a, że jej mąż nagle zachorował i że jednak nie przyjadą. Niesamowite, prawda? Jak chcą do nas przyjechać, to zdrowi jak ryby, a jak my wpraszamy się do nich, to nagle choroba.

Czuję się tak zirytowana i zmęczona tą ich bezczelnością. Jak można tak traktować rodzinę? Zawsze myślałam, że bratowa to ktoś bliski, z kim można się porozumieć, ale z Elżbietą to chyba nigdy nie będzie łatwe. Co Wy na to? Może macie lepszy pomysł, jak sobie radzić z taką „miłą” niespodzianką?

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->