Nie mogę uwierzyć, że coś takiego przytrafiło się właśnie nam… Wzięliśmy z mężem urlop na święta, potrzebowaliśmy odpoczynku. Postanowiliśmy wyjechać na tydzień, a nasze mieszkanie i ukochane zwierzaki zostawiliśmy pod opieką pani Stanisławy, naszej sąsiadki. Jak mogliśmy przewidzieć, że spotka nas koszmar?
Pani Stasia to miła kobieta, zawsze wydawała się taka odpowiedzialna. Dlatego bez wahania oddaliśmy jej klucze, by zaopiekowała się naszymi kotami i kwiatami. Gdy jednak wróciliśmy, nasze mieszkanie wyglądało… inaczej. Z początku myślałam, że to zmęczenie po podróży, ale nie, ktoś tu żył podczas naszej nieobecności. Uwierzcie, serce mi stanęło w piersi.
Zaczęliśmy szukać wskazówek. W kuchni widać było, że naczynia były myte i inaczej poukładane, w łazience ręczniki były mokre, a na naszym łóżku… włosy! Ktoś spał w naszym łóżku! Z przerażeniem poszłam od razu do sąsiadki. Twierdziła, że nic nie wie, że nikomu nie oddała kluczy. Ale przecież ktoś musiał je mieć!
Wtedy przypomniałam sobie o siostrze mojego męża… miała jeszcze jeden komplet kluczy. Kiedyś jak jeszcze nie znaliśmy tak dobrze naszej pani Stasi, to podczas wyjazdów mieszkaniem opiekowała się siostra męża, cały czas miała dostęp, kiedy nas nie było.
Wiktor do niej zadzwonił, a ona najpierw próbowała kręcić, ale potem się przyznała. Oddała klucze swojej koleżance, którą znała ledwie z widzenia! Ta koleżanka i jej znajomi zatrzymali się u nas, podczas gdy my byliśmy na urlopie. Wiktor był wściekły. Jak mogła? Jak mogła tak z naszej gościnności korzystać, nie pytając o zgodę?
Siostra teraz jest obrażona, jakbyśmy to my coś złego zrobili. Powiedziała, że ciężko jej się żyje, a w ten sposób dorobiła parę groszy. Wiktor zażądał zwrotu kluczy i postanowiliśmy, że już więcej nikomu ich nie powierzymy. Czuję się zdradzona, nie tylko przez siostrę męża, ale też przez panią Stasię. Ona przychodziła tutaj, niemożliwe, że o niczym nie wiedziała. Czy naprawdę nikt nie ma szacunku do cudzej własności?
A teraz oczywiście przed rodziną siostra męża robi z nas złych ludzi. Twierdzi, że przesadzamy, że to przecież nic takiego. Ktoś obcy śmiał u nas mieszkać, śmiał korzystać z naszych rzeczy, spać w naszym łóżku… No sami powiedzcie…
Teraz czuję się u siebie jak w obcym miejscu. Nie mogę przestać myśleć o tym, co by było, gdybyśmy wrócili wcześniej. Co byśmy zastali?
To miały być spokojne święta, a zamiast tego wróciliśmy do takich problemów. Jak można było to zrobić? Czy w dzisiejszych czasach taka podłość ze strony rodziny i najbliższych sąsiadów to normalna rzecz?