„Albo ona, albo ja”. Z takimi słowami zostawił mnie mój mąż, zanim zamknął za sobą drzwi. Życie wali mi się na głowę, a ja nie mam pojęcia, jak to naprawić. Jak można wybierać między miłością do męża a obowiązkiem do matki?
Poznałam Marka na studiach. Był taki pełen życia, zawsze gotowy stanąć po mojej stronie. Pamiętam, jak mówił, że poszedłby za mną w ogień. Nasze początki były pełne miłości i wzajemnego zrozumienia. Tworzyliśmy zgraną parę, wydawało się, że nic nie jest w stanie nas rozdzielić.
Przez te kilka lat naszego małżeństwa, Marek był moim oparciem, moją skałą. Razem przeszliśmy przez wiele trudności, wspierając się nawzajem. Ale zawsze był ten jeden aspekt jego życia, który pozostał dla mnie tajemnicą – jego relacje z rodzicami. Marek nigdy nie miał z nimi dobrego kontaktu. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, pełnym oziębłości i braku zrozumienia. Nawet na ślub nie zaprosił swoich rodziców. Może to przez to miał trudności w nawiązywaniu głębszych relacji rodzinnych. Może to nie jego wina, że nie potrafił znaleźć wspólnego języka z moją mamą
Mama przyszła do nas po śmierci taty. Była załamana, a ja, jako jedynaczka, nie mogłam zostawić jej samej. Chciałam być dla niej wsparciem, jak ona kiedyś dla mnie. Liczyłam, że może uda się zbudować jakąś nić porozumienia między nią a moim mężem. Ale historia Marka z jego rodzicami jakby się powtórzyła. Nie potrafił zrozumieć mojej mamy, jej cichych prób nawiązania kontaktu. Moja mama była dla niego miła, próbowała się dostosować, ale on… On jakby tylko szukał powodów, żeby się złościć.
Pierwsze tygodnie po przyjeździe mamy były trudne. Całe dnie spędzała w kuchni, wpatrując się w jeden punkt, jakby próbowała odnaleźć w nim ukojenie dla swojego złamanego serca.
Kiedy w końcu mama zaczęła wracać do życia, zaczęła rozmawiać, wydawało mi się, że sytuacja zacznie się poprawiać. Ale mąż nie widział tego tak samo. Każdego dnia miał jakieś zastrzeżenia – raz to było coś, co mama powiedziała, innym razem to, jak patrzyła.
Każda drobnostka wydawała się być dla niego problemem. Gdy mama chodziła w nocy do toalety, to mu przeszkadzało. Gdy zostawiała leki na widoku, to też. A ostatnio zrobił awanturę, bo mama wrzuciła swój sweter do pralki razem z jego ubraniami. Mówił coś o „starczych ciuchach”, a ja stałam obok i nie wiedziałam, co powiedzieć. Czuję się, jakbym była rozdarta między dwiema osobami, które kocham.
Z każdym dniem napięcie rosło, aż w końcu doszło do kryzysu. A teraz coś takiego… Marek spakował swoje rzeczy i wyszedł, mówiąc, że idzie spać do hotelu. Jego głos był obojętny, ale w jego oczach dostrzegłam ból.
– Wrócę tylko wtedy, gdy wygonisz swoją matkę – powiedział, zanim zamknął za sobą drzwi.
Te słowa wciąż odbijają się echem w mojej głowie.
Jak mogę wybierać między mężem a matką? Z jednej strony Marek, z którym dzieliłam życie, plany, marzenia. Z drugiej strony mama, która dała mi życie, wychowała, była przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Czy mam teraz odwrócić się od niej, gdy ona potrzebuje mnie?
Zresztą, kiedy mama przyszła do nas, po śmierci taty, umówiliśmy się, że będzie to tylko na kilka miesięcy, może rok, nie dłużej. Miała czas, aby poukładać swoje sprawy, odetchnąć, a potem wrócić do swojego domu na wsi, gdzie zawsze czuła się najlepiej. Mama uwielbiała swój ogródek, kwiaty, świeże powietrze. Miasto, z jego hałasem i zgiełkiem, nigdy nie było dla niej. Wiedzieliśmy, że nie planuje zostać na stałe. Tym bardziej nie rozumiem męża. Naprawdę tak trudno się przemęczyć przez jakiś czas?