Ostatnio w naszym domu wydarzyło się coś, co sprawiło, że zaczynam patrzeć na wszystko inaczej. Moja Natalka, moje dziecko, które jeszcze wczoraj bawiło się lalkami, teraz studiuje na uniwersytecie. I właśnie ona dała mi kolejny powód do zmartwień.
Przychodzi do mnie ostatnio, jakby nigdy nic, i prosi o pieniądze na manicure.
– Mamo, no niedużo, tylko dwieście złotych – mówi.
Dawałam jej zawsze, bo przecież chciałam, aby była szczęśliwa. Ale tym razem coś mnie tknęło, żeby zapytać, dlaczego nie idzie do ojca.
– Tato już dał – odpowiada z rozbawieniem.
To mnie zdziwiło. Zaczęłam się zastanawiać, na co ona tak naprawdę wydaje te pieniądze.
Mówię o tym swojemu mężowi i okazuje się, że on też jej dawał pieniądze. I to nie raz! Dowiedziałam się, że Natalka chodziła nie tylko do nas, ale i do swojej babci po pieniądze. Opowiadała babci, że jej rodzice nie mają pieniędzy. Ach, te kłamstwa!
Zdecydowaliśmy z mężem, że porozmawiamy z nią, kiedy wróci na weekend. Czekałam na tę rozmowę z niepokojem. Kiedy w końcu córka wróciła, usiedliśmy wszyscy przy stole. Rozmowa była trudna. Zapytaliśmy ją, na co wydaje te pieniądze i dlaczego nas okłamuje. Ona tylko patrzyła na nas zdziwiona, jakbyśmy to my byli nie z tego świata.
– Mamo, no co wy… Młoda jestem, potrzebuję ładnie się ubrać, zadbać o siebie, czasem gdzieś wyjść z przyjaciółmi – mówiła.
Zrozumiałam wtedy, że moje dziecko dorasta i myśli, że świat kręci się wokół niej. Mówimy jej więc stanowczo, że nie dostanie już więcej pieniędzy. Że jeśli chce wydawać na rozrywki, to niech sama znajdzie pracę. Zobaczyłam w jej oczach zdziwienie, może nawet bunt. Ale wiedziałam, że to konieczne.
I wtedy nasza Natalka zaczęła opowiadać o swojej koleżance z uniwersytetu, która oprócz studiów jednocześnie pracuje na kuchni jako pomoc kucharza.
– Wiecie, jaka ona wykończona z tej pracy wraca? Worki pod oczami, jeszcze do późna się uczy, cień, a nie człowiek. Praca to nie przyjemność. Póki jest się młodym, to trzeba się od niej trzymać z daleka – mówiła.
Jestem w szoku. Za moich czasów szanowało się pracę jak nie wiem… Czy my wychowaliśmy źle córkę, czy takie jest to młode pokolenie…. Wiem jedno, że Natalka musi zrozumieć, że pieniądze nie spadają z nieba.
Powiedzcie, czy u Was w rodzinie jest tak samo? To problem dzisiejszych czasów, że młodzi uciekają od pracy tak długo, jak się tylko da?