Ostatnio mieliśmy chrzest, wielkie wydarzenie, na które zorganizowaliśmy uroczyste przyjęcie w restauracji, żeby uczcić ten wyjątkowy dzień dla naszej rodziny. Talerzyk za jedną osobę kosztował mnie nieco ponad 300 złotych.
Nigdy bym nie pomyślała, że będę musiała to mówić, ale chrzestna mojej córki naprawdę przeszła samą siebie. Mam czteromiesięczną córeczkę, moje absolutne spełnienie marzeń. Jestem dumna i szczęśliwa, że mogę być jej matką, i robię wszystko, co w mojej mocy, aby dać jej najlepsze.
I wiecie co? Kuzynka mojego męża, chrzestna mojej córki, absolutnie mnie rozczarowała. W kopercie, którą nam dała, znaleźliśmy tylko 200 zł. Naprawdę? To jej jedyna chrześnica, a ona traktuje to tak… lekceważąco? To nie jest kwestia pieniędzy, ale tego, co one symbolizują. To ważny dzień dla mojej córki, a jej chrzestna, która powinna wykazać się jakąś troską i zainteresowaniem, wręcza nam taką kwotę. To przekracza granice dobrego smaku!
Nie chodzi o to, że oczekiwałam fortuny, ale na Boga, to jest jej chrześnica! I nie jest to kwestia, że nie ma pieniędzy. Pracuje, jej mąż również, nie mają własnych dzieci, więc nie mogą powiedzieć, że nie stać ich na większy gest. To po prostu brak zainteresowania i zaangażowania. Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądało, nigdy bym jej nie poprosiła, żeby była chrzestną.
Dziecko to ciągłe potrzeby. Na same ubrania wydaliśmy ostatnio prawie tysiąc złotych. Myślałam, że to, co uzbieramy z prezentów odłożymy dla córki na coś wartościowego.
I co teraz? Moja córka dorasta i co jej powiem? Że jej chrzestna, która miała być dla niej wsparciem, obdarowała ją tak skąpo? Że nie doceniła znaczenia tak ważnego dnia w jej życiu? To naprawdę przykre, bo chrzest to nie tylko tradycja, to także symbol więzi i opieki nad dzieckiem. A tu taka… obojętność.
Zastanawiam się, co będzie dalej. Przecież życie to nie tylko chrzest. Co jeśli przyjdzie czas na Pierwszą Komunię mojej córki, albo na jej wesele? Jak to będzie wyglądać? Inni chrzestni, wujkowie, ciocie, potrafią być tak hojni! Słyszałam o dawaniu pralek, pomaganiu w spłacie kredytu na mieszkanie, albo nawet o wręczaniu samochodów jako prezentów na takie okazje. A co moja córka dostanie od swojej chrzestnej? Kolejne grosze? To przecież będzie kompletne nieporozumienie!
Nie mogę przestać myśleć o tym, jak to będzie wyglądać przed resztą rodziny. Moje koleżanki rozmawiają, wymieniają się doświadczeniami i prezentami. Co ja mam powiedzieć, kiedy przyjdzie pora na opowieści o hojności chrzestnej mojej córki? „Ach, ona dała jej tylko kilka złotych”? To będzie totalny wstyd i upokorzenie! Nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla mojej córki, która kiedyś dorośnie.
Nie rozumiem, dlaczego ktoś decyduje się na zostanie chrzestnym, jeśli potem nie jest w stanie okazać choć odrobiny hojności i zainteresowania. To przecież nie tylko zaszczyt, ale i obowiązek, by być wsparciem dla dziecka w ważnych momentach jego życia. A tu co? Zostawić dziecko z pustymi rękami, gdy inni są gotowi dać o wiele więcej? To nie tylko kwestia pieniędzy, ale i dowód na to, że ta osoba naprawdę się nie stara i nie dba.