Narodziny pierwszego dziecka to coś wyjątkowego, a my, jak wszyscy, staraliśmy się zapewnić naszemu maleństwu wszystko co najlepsze. Choć czasy były trudne, staraliśmy się znaleźć najwyższej jakości produkty. Dzieci rosną szybko, a my nawet nie zauważyliśmy, jak nasz maluch dorósł. Pewne rzeczy stały się dla nas zbędne. Tak postanowiliśmy sprzedać jego wózek dziecięcy. Wózek, który kupiliśmy za dużą sumę i z wielkimi trudnościami. Wraz z mężem zdecydowaliśmy się obniżyć cenę, aby sprzedać go łatwiej. Opublikowałam ogłoszenie na stronie wraz z zdjęciami wózka. Odpowiedzi było bardzo wiele.
Pierwszą osobą, która do mnie napisała, była pewna dziewczyna, która od razu chciała się spotkać i zobaczyć wózek. Zgodziłam się. Przybyła – i okazało się, że to moja daleka krewna. Bardzo się ucieszyłam, miło spędziłyśmy czas, wspominając dzieciństwo. Było ciekawe, że tak niespodziewanie się spotkałyśmy. Ponieważ była moją krewną, zdecydowałam się obniżyć cenę jeszcze bardziej i sprzedać wózek za połowę ceny. Wydawało mi się, że była bardzo zaskoczona tym, co usłyszała i, jak zrozumiałam, chciała, żebym po prostu podarowała jej wózek. Wyjaśniłam jej, że kupiliśmy ten wózek za dużą sumę, a teraz też potrzebujemy pieniędzy.
Zdenerwowała się i stwierdziła, że niczego nie potrzebuje. Szczerze mówiąc, nie rozumiałam, dlaczego tak zareagowała. Zrozumiałam jednak jedno: z krewnymi powinno się tylko rozmawiać, nie powinno się z nimi robić żadnych interesów. Po tym spotkaniu już się nie widziałyśmy. Ale nie zatrzymała się na tym i zaczęła opowiadać wszystkim, że jestem obojętna, chciwa i nie wiem, jak traktować krewnych. Najdziwniejsze było to, że niektórzy z moich krewnych odwrócili się ode mnie, twierdząc, że obraziłam tę dziewczynę. Byłam w szoku. To mnie zasmuciło, ale taka jest rzeczywistość.
Wózek ostatecznie sprzedałam i kupiłam dla syna nowy rower.