Moja siostra emerytka chce mi ukraść mieszkanie. Sama jest sobie winna, że ma tyle dzieci

Minęło pięć lat od śmierci moich rodziców. Moja siostra i ja jesteśmy już na emeryturze. I nawet nie myślałam, że w takim wieku będę z nią toczyć wojnę o mieszkanie, które słusznie należy do mnie, bo ona dostała od ojca swoje, gdy wychodziła za mąż. W ostatnią niedzielę siostra przyszła z wizytą i zaczęła pytać, jak i kiedy podzielimy się spadkiem.
– Mam trójkę dzieci, a Ty masz tylko syna! – usłyszałam od mojej siostry. – Wszystko trzeba wziąć pod uwagę – dodała. Nie myślałam nawet, że w moim wieku i przy tylu chorobach będę się martwić o mieszkanie, w którym mieszkam.

Wierzę, że słusznie należy do mnie i mojego syna, a w żadnym wypadku nie do mojej własnej siostry. Szkoda, że ​​Katarzyna tego nie rozumie.

Nasi rodzice mieli dwójkę dzieci. Mnie i moją siostrę, która jest ode mnie starsza o cztery lata. Mieszkałyśmy z rodzicami w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu, które mój ojciec otrzymał z pracy. Mama i tata bardzo ciężko pracowali, abyśmy mieli wszystko, czego potrzebowaliśmy. A czasy, jak wiadomo, nie były łatwe.

Kiedy starsza siostra w wieku dziewiętnastu lat powiedziała, że ​​wychodzi za mąż, tata miał już trochę oszczędności, skądś pożyczył jeszcze trochę i kupił dla Katarzyny własne mieszkanie.

Następnie usiedliśmy wszyscy przy okrągłym stole w salonie i mama i tata wszystko szczegółowo wyjaśnili. – Kasieńce kupiliśmy już mieszkanie, a Ty, Mirka, odziedziczysz nasze. Ale pamiętaj, będziesz musiała się nami opiekować, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Byłam wtedy młoda i nie do końca rozumiałam ich rozmowę, ale pamiętałam, że to mieszkanie będzie moje. Moja siostra żyła dobrze ze swoim mężem. Mają trójkę dzieci, które dorosły i założyły własne rodziny. Ja też wyszłam za mąż, mamy z mężem jednego syna. Chcieliśmy mieć więcej dzieci, ale Bóg miał własne plany. Nie było to nam pisane.

Moi rodzice mieszkali z nami dość długo, ale dzięki Bogu, byli na siłach i nie miałam z nimi żadnych problemów. A nawet wręcz przeciwnie, mama i tata bardzo mi pomogli przy synku. Poszłam nawet do pracy, gdy chłopiec nie miał jeszcze dwóch lat. Babcia nauczyła go czytać i pisać, a dziadek tabliczki mnożenia i innych przedmiotów.

A teraz, kiedy już ponad pięć lat nie ma rodziców na tym świecie, Katarzyna przyszła do mnie i zapytała, kiedy i jak podzielimy spadek, bo ona w przeciwieństwie do mnie ma dużo dzieci i wnuków:

– Podzielimy się wszystkim sprawiedliwie, pamiętaj o tym Mirka – powiedziała do mnie. Okazuje się, że Katarzyna chce dzielić nie nawet między mną i sobą, ale między dziećmi. Ona ma trójkę dzieci, a ja jednego syna.

Okazuje się, że przy takiej „uczciwej decyzji” zostanę na starość z niczym. Stwierdziła, że ​​to niesprawiedliwe, bo ja mam trzy pokoje, a jej ojciec kupił tylko dwupokojowe mieszkanie. Uczepiła się tego jak pijawka.

Mąż powiedział, żeby się nie martwić, że ma kogoś, kto nam pomoże, ale bardzo się wstydzę za moją siostrę. Nigdy w życiu bym tego jej nie zrobiła.

-->