Uważałam swoje małżeństwo za szczęśliwe, dopóki mąż nie wrócił z pracy i nie oznajmił mi, że odchodzi. Nie zechciał wyjaśnić przyczyny, co najbardziej mnie drażniło. Nie miał innej kobiety, a my rzadko się kłóciliśmy. Po prostu postanowił odejść.
Zostałam wtedy sama z naszym synem, Marcinem. Były mąż płacił alimenty, ale minimalną sumę. Widywał się z dzieckiem rzadko, ale mi to nie przeszkadzało, ponieważ zaczęłam budować swoje własne życie. Poznałam innego mężczyznę, zaczęliśmy się spotykać. Wcale nie przeszkadzało mu to, że mam 5-letniego syna z poprzedniego małżeństwa. Tak oto wyszłam za mąż drugi raz i przeprowadziłam się do nowego partnera. Wynajęliśmy moje jednopokojowe mieszkanie.
Urodziłam drugiemu mężowi kolejnego syna, Jana. W spokoju i zgodzie minęło kolejnych 8 lat. I oto pewnego dnia, mąż wraca z pracy i oznajmia, że odchodzi. W tym momencie prawie wpadłam histerię. Jak to, znów, znów mnie to spotyka! Powiedział, że stracił głowę dla swojej koleżanki z pracy i nie może już ukrywać swoich uczuć do niej. Oznajmił, że będzie płacił alimenty, ale będę musiała się wyprowadzić z mieszkania. Dobrze, że miałam swoje własne jednopokojowe mieszkanie.
Nie chciałam zostawić swojego drugiego męża szczęśliwego i zakochanego. Już raz przechodziłam przez taką sytuację, ale życie nauczyło mnie czegoś. Oznajmiłam mu, że jego dziecko będzie z nim mieszkać. On sam bardzo chciał syna, więc teraz niech go wychowuje. To nie jest sprawiedliwe, że on będzie prowadził swoje nowe szczęśliwe życie z inną kobietą, a ja muszę ciągnąć dwójkę dzieci, bez prawa do ułożenia własnego życia.
Powiedziałam mu, że zrobię to, co on mi obiecał, a mianowicie, będę płaciła alimenty i przychodziłam parę razy w tygodniu, żeby zobaczyć syna. Były mąż zaczął narzekać, że nie umie obchodzić się z dziećmi, że to nie jest słuszne i mama zawsze powinna być obecna przy dziecku. Przeczuwam, że to jego nowa dziewczyna jest przeciwna takiemu układowi, a nie on sam, ale trwam przy swoim zdaniu, bo jeśli podjął decyzję o rozstaniu, to niech weźmie na siebie konsekwencje tej decyzji.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.