Tego dnia poszłam do mamy, żeby podzielić się swoimi planami i nadziejami, moją radością. Spodziewałem się wszystkiego, ale na pewno nie takich słów. Moja kochana, zwykle spokojna mama płakała tak bardzo, że sąsiedzi pewnie zaczęli zastanawiać się, cóż to za tragedia nas dotknęła.
Mój narzeczony i ja poznaliśmy się stosunkowo niedawno – zaledwie sześć miesięcy temu, ale już teraz mogę powiedzieć, że jestem niesamowitą szczęściarą. Waldek dosłownie nosi mnie na rękach i spełnia każdą moją zachciankę.
Moje pierwsze małżeństwo nie było szczęśliwe. Nawet nie chcę wspominać o tym człowieku, żałuję, że spędziłam na nim siedem lat życia. Tylko jedna rzecz mnie cieszy – moja córka. Choć z wyglądu przypomina swojego ojca, jest jego całkowitym przeciwieństwem. Teraz jest moim słońcem, to ona pomogła mi przetrwać ten trudny okres.
Ja też będę drugą żoną Waldka. Niewiele mówi o swojej pierwszej żonie, co oczywiście mnie cieszy, ale o ile rozumiem, doszło do zdrady z jej strony.
Jesteśmy razem od sześciu miesięcy i tydzień temu Waldek oświadczył mi się. To była po prostu bajka – o takim szczęściu nawet nie mogłam marzyć.
Usiedliśmy i rozmawialiśmy o tym, jaka będzie nasza przyszłość. Dla nas obojga jest jasne, że mieszkanie w moim jednopokojowym mieszkaniu nie będzie wygodne. Duży pokój przerobiłyśmy z córką na dwa małe – jeden dla mnie i jeden dla niej, ale widzę, że ona też się męczy, bo nawet nie ma gdzie ugościć koleżanek z klasy. Mieszkanie formalnie jest na moją mamę, ale ona wiecznie powtarzała, że mam sama decydować, sama remontować i za wszystko płacić, bo to już nie jest jej.
Wtedy podjęliśmy z Waldkiem decyzję o sprzedaży mieszkania i zakupie nieco większego. On zresztą marzy o powiększeniu naszej rodziny. Chce chłopca lub ogólnie jeszcze dwójkę, dlatego też kwestia powiększenia mieszkania jest istotna.
Tak się złożyło, że przyjaciel zadzwonił do Waldka i poinformował go, że wyjeżdżają za granicę. Od razu powiedział, że jest gotowy kupić mieszkanie, zwłaszcza że mieszkanie jest tam bardzo dobre, wyremontowane i umeblowane, a okolica piękna. Poszliśmy i obejrzeliśmy wszystko, no cóż, po prostu bajka.
Tylko moja mama nie chce sprzedać jednopokojowego mieszkania, w którym mieszkam. Zrobiła mi taką awanturę i lament, że wyszłam od niej bez słowa.
Waldkowi jeszcze nic nie powiedziałam, nie mam odwagi, bo tak bardzo martwi się o nasze dobro. Nie znajduję nawet słów, żeby to wyrazić. Wciąż mam nadzieję, że moja mama zmieni zdanie.
Tylko ja nie mogę zrozumieć jej stanowiska. Ja też mam córkę, zrobiłbym wszystko dla jej szczęścia.
Powiedzcie mi, czy metry kwadratowe są ważniejsze od szczęśliwego losu własnego dziecka. Ona wie, przez co musiałam przejść, więc dlaczego nie cieszy się ze mnie i nie wspiera mnie?
Jak mogę ją przekonać?