Siostra mojej mamy wróciła z Włoch, bo ciężko zachorowała i nie była w stanie dalej pracować. Pieniądze, które ze sobą przywiozła, szybko się skończyły – lekarze, leki, jedzenie – wszystko kosztowało krocie. A dzieci? Dzieci nie zaoszczędziły ani złotówki z tego, co przez te wszystkie lata dostawały od matki.
Moja mama wyjechała do pracy 15 lat temu. W tym czasie chodziłam jeszcze do szkoły. Mama sama mnie wychowywała i nie było to dla niej łatwe, więc wyjechała do Włoch, aby dać mi wykształcenie. Bardzo chciałam studiować medycynę, ale nie dostałam się na państwową uczelnię, więc poszłam na studia pielęgniarskie. Nie chciałam obciążać mamy kolejnymi wydatkami za prywatna uczelnię, choć marzyłam o tym od dziecka.
Swojego przyszłego męża poznałam na studiach. Sławek, podobnie jak ja, dobrze się uczył, a po ukończeniu studiów dostał dobrą, dobrze płatną pracę. Mama kupiła nam mieszkanie, choć odmówiliśmy tak drogiego prezentu. Ale nie było wyboru, bo mama zagroziła, że jeśli nie przyjmiemy, obrazi się na nas, mówiąc, że to dla mnie wyjechała.
Aby jej nie denerwować, przyjęliśmy z mężem prezent, ale sami postanowiliśmy, że zbudujemy dom na wsi, w którym mama będzie miała dla siebie całe piętro i w ten sposób spłacimy jej dług. A kiedy wróci, całkowicie zabierzemy ją na nasze utrzymanie.
Mamie spodobała się ta opcja, wysłała pieniądze, dokładaliśmy swoje i rozpoczęliśmy budowę. Udało nam się to w 6 lat. Urządziliśmy dom i czekaliśmy na powrót mamy.
Ale moja ciocia Halina, siostra mojej mamy, ma zupełnie inną sytuację. Była także we Włoszech, żeby zarobić pieniądze. Każdy grosz wysyłała dwójce swoich dzieci, synowi i córce, a one roztrwoniły je na lewo i prawo.
Jedyne, co udało im się zrobić, to kupić jednopokojowe mieszkania. I za to zmuszeni byli sprzedać rodzinny dom, który dostali od ojca po jego śmierci.
Byłam przeciwna temu:
– A kiedy Wasza matka wróci, gdzie będzie mieszkać? – pytałam ich.
Ale oboje powiedzieli mi, żebym nie wtrącała się w ich sprawy rodzinne.
Nie raz rozmawiałyśmy z mamą o ich sytuacji i rozumiałyśmy, że nie skończy się to dobrze. Nie trzeba było długo czekać.
Niedawno ciocia zachorowała i musiała wracać do domu.
Pieniądze, które ze sobą przywiozła, szybko zostały wykorzystane na leczenie, a jej dzieci nie zatrzymały niczego z tego, co im wysyłała przez lata.
Ciocia Halina nie ma własnego domu, sprzedali dom, w którym mieszkała połowę swojego życia. Zamieszkała z córką, a tam jest jednopokojowe mieszkanie, generalnie jest mało miejsca.
Zaczęła prosić moją mamę, żeby wpuściła ją do naszego domu. Matka nie odmówiła siostrze, bo widzi, w jak trudnej jest sytuacji. A kiedy ciotka przyjechała i zobaczyła, jaki dom wybudowaliśmy dla nas i dla naszej mamy, wybuchnęła płaczem.
Miała tylko jedno pytanie:
– Co zrobiłem źle? – skarciła samą siebie.
Nie wiem, co jej powiedzieć. Dla mnie osobiście mama jest na pierwszym miejscu. Ale jej dzieci wydają się mieć inne priorytety