Teściowie po wielu latach na starość sprzedali mieszkanie w bloku i kupili mały domek na obrzeżach naszego miasta. Byłam zadowolona z ich decyzji i chciałam się z nimi cieszyć. A oni… Nie zaprosili mnie na uroczystą parapetówkę. Powiedzieli, że to tylko dla najbliższej rodziny i że mój mąż, wnuki i ich reszta dzieci są wystarczający. Miałam do nich ogromny żal, ale postanowiłam nie robić z tego problemu. Do czasu, gdy teściowa tydzień temu nie zadzwoniła do mnie z prośbą.
Chciała, żebym przez dwa tygodnie opiekowała się ich kotem i kwiatami, bo ona i teść jadą do sanatorium. Powiedziałam jej stanowczo, że nie mogę tego zrobić. Przecież nie jestem częścią ich rodziny, prawda? I rozpętałam tym aferę.
Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, odmawiając teściowej. Może powinnam być bardziej wyrozumiała i pomocna. Ale nie mogłam zapomnieć o tym, jak mnie potraktowali. Jak mogli mnie tak poniżyć? Przecież jestem żoną ich syna i matką ich wnuków. Czy to nie wystarczy, żeby być częścią rodziny?
Zawsze starałam się być dla nich miła i uprzejma. Pomagałam im w sprawach urzędowych, przywoziłam im obiady. Nie narzekałam, gdy mój mąż spędzał z nimi więcej czasu niż ze mną. Nie wtrącałam się w ich sprawy, nawet gdy widziałam, że coś jest nie tak. Nie chciałam być tą złą synową, która rozbija rodzinę i zabiera im syna.
Ale oni nigdy mnie nie docenili. Nie okazywali mi szacunku ani wdzięczności. Traktowali mnie jak służącą, która ma im spełniać wszystkie zachcianki. Nie interesowali się mną jako osobą, nie pytali o moje zdanie, marzenia, uczucia. Nie zapraszali mnie na rodzinne uroczystości, nie dawali mi prezentów na święta, nie dzwonili do mnie z życzeniami urodzinowymi. Byli dla mnie obojętni i chłodni.
A ta parapetówka była ostatnią kroplą. To było takie bezczelne i obraźliwe… A jeszcze gorsze jest to, że mój mąż poszedł beze mnie, bo bał się im sprzeciwić. I jeszcze zabrał nasze dzieci, które też nie rozumiały, dlaczego mama nie jedzie z nimi.
I dlatego odmówiłam teściowej, gdy poprosiła mnie o pomoc. Nie chciałam być dla nich dobra tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują.
Myślicie, że to było dziecinne i złośliwe z mojej strony? Może powinnam było po prostu zgodzić się i zrobić im tę przysługę?
Szczerze mówiąc, ja naprawdę już nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Nawet nie chcę już być ich synową.