Byliśmy z żoną na weselu naszych bliskich przyjaciół. Na imprezie poznaliśmy wodzireja i jego żonę, która była piosenkarką. Zaczęliśmy rozmawiać z nimi i stwierdziliśmy, że miło nam się rozmawia i spędza czas, a przede wszystkim było zabawnie. Dwa tygodnie minęły niepostrzeżenie, kontaktowaliśmy się z nimi przez Internet, czasami dzwoniliśmy do tego utalentowanego małżeństwa. Później para zaprosiła nas na wizytę. Ja i moja żona nie odmówiliśmy.
Kupiliśmy w sklepie dobre wino i ciasto i poszliśmy do nich w odwiedziny. Ku naszemu zdziwieniu, stan domu mówił sam za siebie. Ale wtedy tego nie zrozumieliśmy: mieliśmy bardzo dobre zdanie o tych ludziach. Meble, które były o krok od rozpadu, dywan, który nie był odkurzany od lat, i rzeczy na podłodze, generalnie – bałagan. Chaos przeszedł na drugi plan, kiedy usiedliśmy przy stole. Mąż tej kobiety zaczął śpiewać stare piosenki, a potem ja i moja żona zaczęliśmy też nucić znane nam utwory. Ogólnie rzecz biorąc, było bardzo miło. Zdecydowaliśmy, że następnym razem zaprosimy ich do nas. I nadszedł ten dzień; czekaliśmy na gości. Wszystko przygotowaliśmy zawczasu. Na bałagan taki sam, jak u naszych nowych przyjaciół w mieszkaniu, nie mogliśmy sobie pozwolić.
I znów byliśmy zaskoczeni. Na progu stała ta sama piosenkarka, ale już z nowym facetem i co więcej – przyszła z jakąś rodziną, składającą się z męża i żony, oraz małego dziecka – rozrabiaki. Przyjęcie niepostrzeżenie przekształciło się w pijacką libację. A to dziecko, które biegało po wszystkich kątach naszego mieszkania, wkrótce przewróciło nasz telewizor. Kupiliśmy go niedawno, nie miał nawet pół roku. Nasza złość nie znała granic. Goście się upili, nie uspokajali dziecka, a jeszcze na dodatek zaczęli się obrażać, że robimy aferę o telewizor, a przecież to tylko dziecko. Po tym gości wyrzuciliśmy za drzwi. Nie było piosenek jak na poprzednim przyjęciu, które zapewniał były mąż kobiety.
Teraz siedzimy z żoną i nie wiemy, co mamy teraz oglądać.