Gdy mój syn przyszedł do mnie z niespodziewaną prośbą, byłam oszołomiona, okazuje się, że nasze własne dzieci chcą nas oszukać przez mieszkanie

Z mężem pobraliśmy się dwadzieścia pięć lat temu. Wtedy właśnie skończyłam szkołę i chciałam dostać się na uniwersytet.

Z Aleksym, moim mężem, poznaliśmy się we wczesnym dzieciństwie, ponieważ pochodziliśmy z tej samej wsi. Początkowo chcieliśmy mieć dużą rodzinę, ale Bóg dał nam tylko dwoje dzieci: córkę Iwonę i syna Patryka. Iwona jest starsza od brata o 2 lata.

Od dzieciństwa byli nierozłączni. Pomimo różnicy wieku, brat i siostra chodzili razem na spacery, dzielili się sekretami i zawsze wzajemnie się wspierali. Czasami córka mówiła: „Po co mi przyjaciółki, skoro mam takiego fajnego brata? Zawsze jest obok, a do tego pomoże poradą.

A jeszcze nie będzie mi zazdrościć, jak inni.” Nie mogłam się nacieszyć, bo w wielu rodzinach dzieci rywalizują między sobą, kłócą się, a moje dzieci – wręcz przeciwnie.

Gdy Iwona skończyła szkołę, poszła na uniwersytet.

Nadal mieszkała z nami, a po dwóch latach na ten sam uniwersytet dostał się również Patryk. Znowu zaczęli spędzać całe dni razem, aż do momentu, kiedy Iwona wyszła za mąż i przeprowadziła się do męża. Patryk natomiast dokończył naukę, a potem poślubił koleżankę z roku. Natalia, moja synowa, podoba mi się. Jest spokojną i cichą dziewczyną.

Po ślubie młodzi zaczęli mieszkać u nas w mieszkaniu. Patryk chciał przez jakiś czas mieszkać z nami, aby oszczędzać wkład do kredytu hipotecznego. Nie powiem, że mieszkanie z synową było kłopotliwe, ale zdarzały się momenty, kiedy nie rozumieliśmy się wzajemnie.

Iwona mieszkała natomiast w mieszkaniu swojego męża, ale nie mógł jej zameldować.
– Mama, on jest zajęty. Ma pracę, a tam trzeba się bawić w dokumenty, dlatego jeszcze mnie nie zameldował, ale to się wkrótce stanie – mówiła córka. Później Patryk wziął kredyt hipoteczny i przeprowadził się. Stosunki między bratem a siostrą stały się chłodne, chociaż wcześniej podejmowali wszystkie decyzje razem, doradzali sobie wzajemnie. Myślałam, że wszystko spowodowane jest tym, że oboje założyli rodziny, ale myliłam się.
Pewnego dnia syn przyszedł do mnie i mówi:

– Mama, chciałem się ciebie zapytać, kiedy ty i tata napiszecie testament?

– Myślę, że jest za wcześnie, aby o tym rozmawiać. Twój ojciec i ja mamy dopiero niecałe 50 lat, mamy jeszcze dużo życia przed sobą. Chcemy otworzyć mały biznes. – podzieliłam się z synem.
– Tak, to bardzo dobrze. Ale mieszkanie podzielcie po równo pomiędzy mnie a Iwonę? Potem sprzedamy je i podzielimy pieniądze. Tak będzie lepiej.

Syn wyszedł, ale nie mogłam uwolnić się od uczucia, że mój własny syn tak wcześnie zaczął poruszać ten temat. Tydzień później zadzwoniła Iwona. Zażądała, żeby większa część mieszkania przypadała na nią.
– Patryk ma przynajmniej mieszkanie, a ja mieszkam u męża, który jeszcze mnie nie zameldował.

– Co was naleciało? Ty i twój brat. Jeden temat. Tak z nami nie rozmawiajcie! My z ojcem nie wybieramy się jeszcze na tamten świat.
– Ale dlaczego się złościsz, mamo? Po prostu, kto wie, co będzie jutro. – odpowiedziała mi.

Teraz martwię się o swoje życie: przecież kto wie, co mają na myśli. A do tego robią takie niejednoznaczne aluzje. Staramy się z mężem jak najrzadziej komunikować z dziećmi.

-->