Kiedy nikt nie chciał przyjąć do swojego domu starszej pani, my nie odmówiliśmy. Niebawem los hojnie nas za to nagrodził.

Mój mąż miał trudne dzieciństwo. Jego matka, moja teściowa, urodziła go bardzo młodo, będąc jeszcze niezamężną. Biologiczny ojciec Stasia, dowiedziawszy się o ciąży swojej ukochanej, natychmiast zniknął z jej życia. Matka nigdy nie zwracała na Stasia dużo uwagi. Wyszła za mąż ponownie, a ojczym Stasia okazał się dobrą osobą. Niedługo potem teściowa urodziła jeszcze dwoje dzieci – córkę Krystynę i syna Tobiasza. Ojczym Stasia nie faworyzował żadnego z dzieci, traktując Stasia jak własnego syna. Niestety, matka i jego rodzeństwo często go zaniedbywali. W takich okolicznościach dorastał mój mąż. Gdy mnie poznał, moja teściowa nie zaakceptowała mnie. Zaczęliśmy mieszkać oddzielnie, kupiliśmy własne mieszkanie. Jedynie ojczym Stasia przywitał nas z otwartymi ramionami, kiedy się pobraliśmy. Niestety, rok później ojczym zmarł. Wszyscy bardzo go żałowali. Dom, w którym mieszkała teściowa, przeszedł na nią, ale każde z dzieci otrzymało dwupokojowe mieszkania w formie darowizny.

Tak staliśmy się właścicielami naszego domu. Pewnego dnia teściowa przyszła do nas i zażądała, aby babcia Stasia zamieszkała z nami. Nikt inny nie chciał przyjąć babci do swojego domu. Zgodziliśmy się. Nie mieliśmy nic przeciwko babci, zwłaszcza że zawsze była dla nas miła. Pomagała mi w domu i czuliśmy się z nią dobrze

Kilka miesięcy później wszyscy dowiedzieliśmy się, że ojczym Stasia przekazał swój biznes swojej matce, która mieszkała teraz z nami. Po pół roku od przyjęcia babci do naszego domu, Krystyna z Tobiaszem niemal się kłócili, starając się udowodnić, kto z nich bardziej kocha babcię i kto teraz powinien zaopiekować się nią.

Ale babcia stanowczo odmówiła przeprowadzki do któregokolwiek z nich, a cały pozostawiony jej biznes przekazała Stasiowi.

-->