Mieszkamy we własnym domu. Moja córka, Marta, ma 10 lat i tylko jedną prawdziwą przyjaciółkę – Agnieszkę. Są obie bardzo zżyte. Szczerze mówiąc, nie jestem fanką tej przyjaźni. Marta jest spokojna, dobrze wychowana, nigdy nie robi kłopotów. Natomiast Agnieszka jest jak małe tornado. To przez nią moja córka wpada w różne kłopoty. Agnieszka ciągle namawia Martę, by wychodziły daleko od domu czy spotykały się ze starszymi chłopakami. Oczywiście, zabraniam mojej córce takich wygłupów.
Marta jest ustępliwa i często zgadza się na różne pomysły Agnieszki, przez co najczęściej później przychodzi do mnie i prosi o pomoc. Już nie zliczę ile razy dzwoniła, żeby ją odebrać, bo jest gdzieś na obrzeżach daleko od domu. A gdyby jej się coś stało?! Kto za to weźmie odpowiedzialność? Rodzice Agnieszki są w porządku, ale są bardzo zajęci. Często ich nie ma w domu, więc Agnieszka przesiaduje u nas. Z jednej strony nie chcę jej odprawiać z kwitkiem, ale z drugiej – jej zachowanie w naszym domu nie jest najlepsze. Nie krępuje się i prosi o jedzenie, a jeśli coś jej podam, potrafi powiedzieć, że tego nie chce i chce czegoś innego.
Zastanawiam się, czy u swojej mamy też tak się zachowuje? Gdy zaproponowałam, żeby poszła do domu na obiad, wymyśliła tysiąc powodów, by tego nie robić. Pewnie u mamy tak nie wymaga. Postanowiłam porozmawiać na ten temat z matką Agnieszki. Jednak ona uważa, że robię problem z jedzenia dla dziecka. Stwierdziła, że nie miałaby nic przeciwko, gdyby moja Marta u niej jadła, chociaż Marta u nich w ogóle nie bywa.
Szczęśliwie niedługo przeprowadzamy się i mam nadzieję, że Marta znajdzie nowe towarzystwo. Bo naprawdę – przyjaźń z Agnieszką zaczyna być dla mnie męcząca.