Nazywam się Wojciech i mam trzydzieści siedem lat. Mieszkam w Katowicach. Mam ukochaną żonę i wychowujemy dwójkę dzieci. Kiedy byłem jeszcze kawalerem, wynajmowałem jednopokojowe mieszkanie. Po ślubie ja i moja żona zaczęliśmy tam razem mieszkać. Właśnie tam urodził się nasz pierwszy syn. Bardzo chcieliśmy mieszkać w większym mieszkaniu, które należałoby do nas, ale to nie było takie proste. Tylko ja pracowałem, a moja ukochana była na urlopie macierzyńskim i z finansami, delikatnie mówiąc, było ciężko. Wiedziałem, że moglibyśmy wziąć kredyt hipoteczny, ale moja pensja była „na czarno”, więc jaki bank by się zgodził?
Dwa lata temu los nam sprzyjał – mieliśmy szansę kupić mieszkanie. Dowiedzieliśmy się, że jeden z naszych znajomych pilnie sprzedaje swoje trzypokojowe mieszkanie, ponieważ dostał pracę w Warszawie. Cena była bardzo atrakcyjna. I rzecz w tym, że miałem już zebrane większość pieniędzy, brakowało tylko stu tysięcy złotych. Nie chciałem brać pieniędzy z banku pod ogromne odsetki, więc zdecydowałem się poprosić o pomoc moją teściową. Miała oszczędności i na pewno wiedziałem, że ma taką sumę.
Myślałem, że się ucieszy, że mieliśmy tyle szczęścia, chciałem poprawić nasze warunki mieszkaniowe. Ale na moje zdziwienie, odmówiła mi. Powiedziała, że zamierza dać wszystkie swoje pieniądze synowi, bo chciał kupić nowy samochód. Ale najgorsze było to, że on już miał samochód i to nie była żadna potrzeba. Chciał po prostu pokazać się przed przyjaciółmi. Oczywiście, byliśmy bardzo zrozpaczeni z moją żoną.
Ale wciąż nie zamierzałem się poddać i stracić takiej okazji. Wziąłem z banku pięćdziesiąt tysięcy złotych, a pozostałą kwotę pożyczył mi jeden z moich przyjaciół. Nie mogę powiedzieć, że byłem zły na teściową i zacząłem traktować ją inaczej, po prostu zrozumiałem, że nie można na niej polegać, bo priorytetem dla niej jest syn. Ale życie to bumerang, który dosięgnął również ją.
Tydzień temu przyszła do nas z prośbą o zamieszkanie na jakiś czas. W jej mieszkaniu były prowadzone prace remontowe, a z synem nie mogli się dogadać. Teściowa skarżyła się, że nie ma gdzie mieszkać, a syn jest niewdzięczny i bezduszny. Odmówiłem jej tak samo, jak ona kiedyś mi. Wtedy liczył się dla niej tylko syn, więc teraz niech idzie i śpi w samochodzie. W rodzinie ludzie albo pomagają sobie wzajemnie, albo żyją jak obcy. Nie ma wyjątków.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.