Przez 7 lat wspólnego życia mój mąż nigdy nie kupił niczego więcej niż czajnik do naszego mieszkania. Boi się, że go wymelduję i jego pieniądze pójdą na marne

Od siedmiu lat jesteśmy małżeństwem z Andrzejem. Większość tego czasu mieszkaliśmy w moim mieszkaniu. On jest tu zameldowany, ale zawsze czuł się tu jak gość. Nie chce robić żadnych remontów. Narzeka jedynie na tapetę, stare meble i instalację elektryczną, ale nie chce wziąć się do pracy i coś zmienić. Uważa, że to ja powinnam się tym zająć. Jednocześnie regularnie daje pieniądze swoim rodzicom na remonty i nowe meble. Często nawet sam jedzie tam, żeby coś naprawić.

Początkowo myślałam, że ma rację. Przecież przyszedł do obcego miejsca, nie wiedząc, jak potoczy się nasza przyszłość. Ale minęło już siedem lat, a jego nastawienie się nie zmieniło. Zaczęło mnie to irytować. Z jego rodzicami jest też dziwna sytuacja. Postanowili go wymeldować z mieszkania, żeby płacić mniej za rachunki, ale mimo to wciąż proszą go o pieniądze.

– Co jeśli zechcesz mnie stąd wyrzucić i wymeldować? Wtedy wszystkie moje pieniądze pójdą na marne – ostatnio oburzał się, kiedy poprosiłam go o dołożenie się do nowej lodówki.

Nie rozumiem tego. Czy to oznacza, że jeśli mężczyzna nie ma własnego mieszkania, to może po prostu skorzystać z gotowego?

Rozumiem, że w pewnym momencie mieszkanie jego rodziców przejdzie na niego w spadku. Ale dlaczego póki co wszystko mam być na moich barkach?! Mieszkamy tu od dawna i najdroższą rzeczą, jaką kupił dla naszego wspólnego użytku jest czajnik. Co więcej, w domu też nic nie chce robić. Mówi, że wraca zmęczony z pracy i nie będzie naprawiał zawiasów w szafkach. To „moje problemy”. Nawet ostatnio pomyślałam, że lepiej będzie jak zapłacę fachowcowi, niż będę prosić go o pomoc.

Zapytałam go oczywiście, jak sobie to dalej wyobraża. Co powinniśmy zrobić? Potrzebny jest jakiś kompromis. Mąż sugeruje wspólne mieszkanie:

– Sprzedajmy Twoje mieszkanie i weźmy kredyt. Ja będę spłacać większość.

Oczywiście nie podoba mi się ten pomysł. Kocham moje mieszkanie. Dlaczego miałabym się obarczać dodatkowymi kosztami i długami? Jeśli przyjdzie dziecko, nie będę mogła pracować. Jedynym źródłem dochodu będzie mój mąż. Na pewno nie starczy nam pieniędzy i będziemy musieli oszczędzać na wszystkim. W moim mieszkaniu jest wygodnie, a dwa pokoje nam wystarczają.

Nie chcę jednak zakładać rodziny w takich warunkach, bo wszystkie domowe sprawy spadają na mnie. Nie wiem, jak przekonać męża. Nie mówię, że powinien być mi wdzięczny, ale ma gdzie mieszkać, możemy razem tworzyć własne, przytulne gniazdko. Wiele młodych par wynajmuje mieszkania i oszczędza na wszystkim. Ale mam wrażenie, że do niego po prostu nic nie dociera…

-->