Moi krewni zrobili sobie z mojego domu bezpłatny hotel.

Całe życie mieszkałam z mężem w wynajętym mieszkaniu. Dorastaliśmy w prostych rodzinach na wsi, więc nie było nas stać na własny dom.

I jak to często bywa, pewnego dnia właściciel mieszkania poprosił nas o opuszczenie lokalu, ponieważ jego syn ożenił się, i mieszkanie jest dla niego i jego żony. Stało się to impulsem do tego, aby w końcu zrealizować nasz długo odkładany plan – przeprowadzka za granicę. Ani ja, ani mój mąż nie mieliśmy tu dobrej pracy, nic nas tu nie trzymało, nie mieliśmy nic do stracenia.

Tak się złożyło, że jako pierwsza wyjechałam do Francji. Po kilku miesiącach mąż dojechał do mnie, a potem, po załatwieniu wszystkich dokumentów, mogliśmy zabrać też naszą córkę. W końcu mogliśmy być razem.

Wszystko było w porządku, dopóki nasi krewni i znajomi nie dowiedzieli się o naszym wyjeździe. I zaczęło się! Wszyscy nagle zaczęli za nami tęsknić i chcieli nas zobaczyć. Oczywiście bezpłatne zakwaterowanie w centrum Paryża przyciągnęło wielu chętnych. Nikt nie przejmował się tym, że mieliśmy tylko jeden pokój. Nikt się tym nie zrażał. Każdy mówił, że przyjedzie na krótko – na tydzień lub dwa.

Starałam się im wszystkim wytłumaczyć, że nie mamy czasu na gości, że ciężko pracujemy, aby opłacić mieszkanie, zapewnić córce edukację i ostatecznie zebrać na wynajem większego mieszkania, tak aby każdy miał swój pokój.

Na początku udawało się ich przekonać, aż do momentu, gdy przeprowadziliśmy się do domu. Był to kompleks domków i do naszej dyspozycji mieliśmy cały parter. Wszyscy krewni sobie o nas przypomnieli.

Mąż ma czterech braci, więc na zmianę przyjeżdżali wszyscy, do pracy tymczasowej i oczywiście zatrzymywali się u nas. Oczywiście nie płacili za nic i jeszcze żywili się u nas. Karmiłam już nie tylko męża i córkę, ale także wszystkich krewnych, którzy z nami mieszkali.

Po kolejnym telefonie jednego z braci, Romana, powiedziałam mu ile kosztuje nocleg u nas łącznie z wyżywieniem.

– Jak to? Jakie pieniądze? Jesteśmy rodziną! – powiedział Roman.

– Tak! Bezpłatne zakwaterowanie dobiegło końca. Masz dach nad głową za darmo, a to ja z mężem opłacamy rachunki, kupujemy jedzenie, które ty zjadasz!

Teraz tylko pomagam krewnym w znalezieniu tymczasowego mieszkania na czas ich pobytu, a dom jest w końcu dla mnie, męża i córki.

-->