Życie bywa bardzo ciekawe. Właśnie tak sobie siedzę i nad tym myślę…
Jak łatwo można zapomnieć o własnej przeszłości? Zapomnieć o tym, skąd się pochodzi? Jak łatwo jest zmienić narodowość, obyczaje, język, a zwłaszcza to, co nie jest materialne?
Mnie byłoby trudno i nie bez powodu tak myślę… Moja ciocia, która mieszka z rodziną za granicą, często pisze do mnie, żebym się do nich przeniosła.
Ja jednak nie mogę. Mam już czterdzieści lat. Wydawać by się mogło, że to nie tak dużo, czasem nawet emeryci zmieniają miejsce zamieszkania. Ale ja się boję. Nie chcę zamieniać tego, co mam, na coś innego, obcego.
Z drugiej strony, moi rodzice już nie żyją, jestem samotna, nie mam dzieci, siostry ani brata. Zresztą rodzicom ledwo udało się mnie jedną wychować. Nie zostawili mnie z pustymi rękami. Odziedziczyłam po nich duży, piękny dom, na który harowali przez całe życie. W jego wykończeniu ja też pomagałam, jak tylko poszłam do pracy.
Ale nie chodzi nawet o te materialne rzeczy, nie chcę się uczyć nowego języka. To nie tak, że nie dałabym sobie rady. Mam dobrą pamięć i dobrze się uczyłam w szkole. Po prostu nie chcę. Nie widzę sensu, żebym miała zmieniać cokolwiek w moim życiu. Jest mi dobrze tak, jak jest.
Do rzeczy, mam sąsiadów, z którymi przyjaźnili się moi rodzice. Ja, oczywiście miałam z nimi mniejszy kontakt. No, ale całe życie spędzili w Polsce.
Za to ich syn wyjechał za granicę. Jak często powtarzają Halina i Darek: „To była wymuszona decyzja”. Nie mógł na miejscu znaleźć pracy, chciał coś zmienić, zarobić na lepsze życie.
Przeniósł się więc do Holandii. Tam poznał w pracy dziewczynę, też z Polski. Rozmawiali, spotykali się, a potem, mniej więcej po roku, się pobrali. I, oczywiście, postanowili zostać w Holandii. Dobrze im się tam żyje. Zaczęli dobrze zarabiać, kupili mieszkanie. Uważam, że ich największym problemem jest to, jak wychowują dzieci.
Halinę i Darka niedawno odwiedziły wnuczki – 16-letnia Diana i młodsza Liza. Niedawno skończyła dopiero 7 lat. Spotkałam dziewczynki, kiedy akurat wracałam ze sklepu. Diana przywitała się ze mną. A potem zaczęła mówić coś po niderlandzku do siostry.
Zapytałam z ciekawości: „A Liza nie zna polskiego?”. Odpowiedź dziewczynki bardzo mnie zaskoczyła. Powiedziała, że rodzice zabronili jej mówić innymi językami. Jest rodowitą Holenderką, ma holenderskie obywatelstwo. Trochę mnie to zabolało. Dlaczego dwoje Polaków nagle uważa, że ich dziecko jest innej narodowości?
Ech… nie moja sprawa. Ale teraz już jestem pewna, że ja nigdzie nie wyjadę. Dobrze mi tutaj.