Po śmierci teścia zaproponowałam mamie męża, aby przeprowadziła się do nas. Wtedy zbudowaliśmy duży dom na przedmieściach. To był mój największy błąd

Przez 20 lat życia z mężem nie mogłam powiedzieć nic złego o mojej teściowej. Wcześniej mieszkaliśmy w różnych miastach i widywaliśmy się kilka razy w roku na święta i urodziny. Zawsze dobrze się do niej odnosiłam: podczas naszych rzadkich spotkań wydawała się miła, rozsądna i bardzo życzliwa.

Dlatego po śmierci teścia, bez zastanowienia zaproponowałam mamie męża, aby przeprowadziła się do nas. Wtedy zbudowaliśmy duży dom na przedmieściach, a dorosły syn wyjechał na staż za granicę. Gdybym wiedziała, do czego doprowadzi moje współczucie!

Miła i na pozór inteligentna Maria, przenosząc się do naszego domu, pokazała się z zupełnie innej strony. Około dwóch miesięcy po przyjeździe teściowej zaczęło być widoczne, że mąż się zmienił. Zaczęł się czepiać drobiazgów, krytykować moje jedzenie, zarzucać mi nadmierne wydatki. Mówił, że jestem złą gospodynią, kupuję szkodliwe produkty, nie dbam o dom. Choć wcześniej tak nie było.

Potem mąż przestał mi pomagać w domu, mówiąc, że to nie jest męska sprawa. I im więcej czasu mijało, tym bardziej kategoryczny i nieustępliwy stawał się.

Pewnego razu przypadkowo podsłuchałam rozmowę męża z jego mamą. I zrozumiałam przyczynę tak drastycznych zmian: podczas rozmowy teściowa bezlitośnie mnie krytykowała. Wymieniała wszystkie możliwe i niemożliwe wady, mówiła, że siedzę i nic nie robię, chociaż pracuję i ogarniam wszystko w domu.

Oczywiście, mówiąc, jaka jestem zła, teściowa bardzo żałowała swojego synka. Tego wieczoru otworzyły mi się oczy, ale niestety było za późno. Sytuacja z każdym dniem stawała się coraz gorsza.

Mąż odmówił jedzenia moich potraw, a teraz w kuchni rządziła teściowa. Całe weekendy pracował jako jej osobisty kierowca: woził ją po przychodniach, sklepach i targach.

Czy trzeba mówić, że zarządzaniem naszym rodzinnych budżetem też powierzył jej! Jak mogłam, starałam się naprawić sytuację, ale wszystkie próby były nieudane: mąż w ogóle mnie nie słuchał. Jedyną osobą, do której zdania się przykładał, była jego matka.

Nie wytrzymałam i odeszłam od męża. Teraz mieszkam w naszym starym mieszkaniu i przygotowuję się do rozwodu. W ciągu dwóch lat ja i mój mąż staliśmy się zupełnie obcymi ludźmi, dwadzieścia lat szczęśliwego życia rodzinnego zostało przekreślone jednym zamachem.

Teraz rozumiem, że moim największym błędem było wpuszczenie teściowej do naszego domu. Gdybym nadal trzymała ją na dystans, do tego by nie doszło. Po prostu nigdy bym nie pomyślała, że nawet po dwudziestu latach życia ze mną, mama męża pozostała dla niego autorytetem.

-->