Mój mąż i teściowa są zdania, że powinnam iść do pracy i jednocześnie radzić sobie z opieką nad dziećmi i prowadzeniem domu. Nie sądzę, że pogodzę to wszystko, bo mam dwoje małych dzieci i dużo obowiązków. Nie będę akceptować czyjejś opinii i robić o, co chce ktoś inny. Jestem gospodynią domową, mamą i żoną. Pobraliśmy się z Alkiem siedem lat temu. Na początku były nieporozumienia w naszej rodzinie, podobnie jak w przypadku większości par, w początkowym okresie małżeństwa.
Z Alkiem pobraliśmy się w bardzo młodym wieku, on miał osiemnaście lat, a ja jestem o rok starsza, miałam dziewiętnaście lat. Powodem tak szybkiej decyzji o małżeństwie, była ciąża. Nasi rodzice, gdy tylko dowiedzieli się, że czekamy na dziecko, urządzili nam wesele i pobłogosławili nas.
Na początku zamieszkaliśmy z rodzicami męża. Wiecie, jak to jest, gdy się mieszka u kogoś. Wszystko musiałam dzielić i pogodzić z teściową, bo była jedna pralka, piekarnik, i kuchenka gazowa. Zawsze musiałam się z nią ustalać czas, kiedy mogłam korzystać z jej sprzętów. Oczywiście bardzo mi się to nie podobało, ale Alek i ja nie mieliśmy innego wyjścia. W wieku osiemnastu lat nie mógł jeszcze znaleźć takiej pracy, aby móc samodzielnie utrzymać rodzinę, bez pomocy matki.
Potem urodził się nasz pierwszy syn. Teściowa, muszę przyznać, bardzo mi pomogła w opiece nad dzieckiem. Nauczyła mnie, jak prawidłowo karmić i przebierać dziecko. Pod względem pomocy przy dziecku, nie mogę jej nic zarzucić, była dla mnie wielkim wsparciem. Nie rezygnowaliśmy z naszego marzenia, aby żyć samodzielnie, nawet w wynajętym mieszkaniu. Mąż szukał dobrze płatnej pracy, aby móc wszystko opłacić.
Minęły trzy lata. Nasz synek rósł, Alek w dalszym ciągu nie znalazł normalnej, dobrze płatnej pracy.
Wtedy teściowa zaczęła mi robić złośliwe uwagi i mówić, abym ja poszukała sobie jakiejś pracy. Twierdziła, że kiedyś kobiety żyły inaczej, rodziły dzieci i chodziły do pracy. Zdawałam sobie sprawę, że praca jest nam potrzebna, ale nie było nikogo, kto opiekowałby się moim synkiem. Początkowo Alek wspierał mnie i mówił mamie, że pójdę do pracy, kiedy nasz syn, Adaś podrośnie.
Potem zaszłam w ciążę po raz drugi. Ostatecznie zdecydowaliśmy się wyprowadzić od teściów. Mąż w końcu znalazł pracę, z przyzwoitą pensją i wynajęliśmy mieszkanie. Byłam bardzo zadowolona, w końcu mieliśmy swój kąt. Alek pracował, a ja opiekowałam się dziećmi i wystarczało nam na wszystko.
Kiedyś odwiedziła nas teściowa i zaczęła ponownie rozmawiać o moim pójściu do pracy. Wyprowadziło mnie to z równowagi i coś niegrzecznie odpyskowałam teściowej. Alek nie trzymał mojej strony i bronił racji swojej matki. Byłam zaskoczona, bo ostatnio mówił, że awansuje i że nigdy nie będę musiała pracować, ale nie, nie mogłam sprzeciwić się jego mamie. Przez to często kłóciliśmy się i nawet była myśl o rozstaniu. Nie wiem, co mam zrobić, ponieważ nie chcę iść do pracy tylko po to, aby zarabiać na pensję dla niani moich dzieci. Jak mówię, na wszystko przyjdzie czas.