Gdy nasi rodzice dają nam wskazówki, nie zawsze chcemy je przyjąć. Uważamy, że nas nie kochają, gdy coś zabraniają, lub sprzeciwiają się. Ale z biegiem lat zaczynamy rozumieć, że nasi rodzice robią to wszystko tylko dlatego, że bardzo nas kochają i życzą nam dobrze. Niestety, bardzo często zaczynamy to rozumieć zbyt późno.
Od dziecka miałam bardzo surowych rodziców, przynajmniej tak mi się wydawało. Mama zawsze wychowywała mnie na zdyscyplinowaną dziewczynkę, pracowała jako nauczycielka w szkole i dyscyplina w domu była na pierwszym miejscu. Tata zawsze ją we wszystkim wspierał, zwłaszcza jeśli chodziło o moje wychowanie.
Lekcje, muzyka, zajęcia sportowe – byłam pierwsza we wszystkim. Oczywiście, szkołę skończyłam celująco. Oczywiście, dyskoteki, imprezy i kluby nie były dla mnie. Gdy moi rówieśnicy bawili się, ja gryzłam granit nauki. Po szkole od razu dostałam się na uniwersytet. Rodzice wynajęli mi osobne mieszkanie, w przeciwieństwie do moich rówieśników, którzy mieszkali w akademiku i dobrze się bawili. Tego mi brakowało.
Już na drugim roku studiów po raz pierwszy sprzeciwiłam się rodzicom i przekonałam ich, by pozwolili mi zamieszkać w akademiku. Od tego momentu moje życie całkowicie się zmieniło. Rozpoczęło się “dorosłe życie”, mama i tata coraz bardziej mnie irytowali, oddalałam się od nich, wyswobodziłam się, tak bym to ujęła. W głowie miałam tylko jedno, żeby jak najszybciej wyjść się zabawić.
A jeszcze przyjaciółki i przyjaciele, którzy we wszystkim mnie wspierali. I oczywiście to nie mogło skończyć się dobrze, trafiłam w złe towarzystwo, ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami.
Nie zdążyłam się obejrzeć, jak zostałam całkiem sama, ani przyjaciół, ani przyjaciółek, a do rodziców po pomoc było mi wstyd iść. Z uniwersytetu zostałam wyrzucona, z akademika, odpowiednio, też.
Zostałam na ulicy i nikt mi nie podał pomocnej dłoni. Przeszłam przez swoją dumę i pojechałam do rodziców. Przyjęli mnie taką, jaka jestem, co najważniejsze zrozumieli i pomogli. Co przeszliśmy, wie Bóg i my, ale żyję i jestem szczęśliwa, tylko dzięki moim mamie i tacie.
Teraz mam już 40 lat. Mam dwoje własnych dzieci, które bezgranicznie kocham, kochającego męża i dobrą pracę. Dzięki rodzicom wróciłam na uniwersytet i osiągnęłam wszystko, co teraz mam. Więc szanujcie i kochajcie swoich rodziców, tylko oni przyjmą was, gdy wszyscy inni się odwrócą i zawsze pomogą.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.