W wieku 27 lat wyjechałem za granicę. Rodzice zaakceptowali moją decyzję, a narzeczona wyszła za mąż za innego. Teraz moje życie stało się znacznie lepsze, ale nie stałem się szczęśliwszy

Już od dwóch lat mieszkam w innym kraju. Wyjechałem, aby choć trochę zmienić życie na lepsze. Chciałem się ożenić, ale postanowiłem, że na to też potrzebne są pieniądze. Dlatego, po konsultacji z rodzicami, wyjechałem na studia za granicę, a wraz z tym znalazłem też pracę. Rodzice zaakceptowali moją decyzję o przeprowadzce do innego kraju, ale dziewczyna – nie.

Opuściłem swoją ojczyznę, ponieważ tutaj nie ma ani pracy, ani innych perspektyw, jakie dało mi za granicą. Jednak z czasem, komunikując się z tymi ludźmi, zacząłem rozumieć, że jestem tutaj obcym.

Bez względu na to, jak długo tu mieszkam, wszyscy traktują mnie jak przyjezdnego. Czuję to na sobie podczas rozmów i nawet kiedy po prostu spaceruję. Może to tylko moje wrażenie, ponieważ nikt mi tego w twarz nie mówi i wszyscy traktują mnie równo, ale mimo wszystko.

Może takie uczucie mam, ponieważ wyjechałem dość późno, kiedy miałem dwadzieścia siedem lat. Przecież dzieci, które wyjeżdżają w młodym wieku, znacznie lepiej się adaptują i czują się w nowym kraju.

Nie mogę jeszcze wrócić, ponieważ tutaj mam studia i wszystkie pieniądze już zainwestowane. Nie mogę po prostu wyjechać i wrócić do nikąd, ponieważ tam nie zostało mi nic. Moja narzeczona Inna, która błagała mnie, abym nie wyjeżdżał, w tym roku latem wyszła za mąż za innego.

Nie ukrywam, że mój wyjazd ma wiele zalet. Począwszy od pieniędzy, które zacząłem zarabiać, i jakości życia, którą otrzymałem. Jest znacznie wyższa niż wszystko, co miałem przez całe życie.

I kiedy patrzę na to, co osiągnąłem, zdając sobie sprawę, że to nie sprawia mi przyjemności, zaczynam wiele rozumieć. Czy naprawdę pieniądze nie są najważniejsze w życiu człowieka? Trudno powiedzieć tak, kiedy ich nie masz, i także trudno powiedzieć nie, kiedy je masz. I ostatecznie okazuje się, że moje życie się poprawiło, ale nie stałem się szczęśliwszy.

Smuci mnie też to, że właściwie nie mam z kim tego omówić, ponieważ nie mam tutaj bliskich relacji z nikim. Obcokrajowcy są z pewnością uprzejmi, ale to wszystko jest sztuczne i tylko powierzchowna grzeczność. Tak naprawdę nikt nie wpuszcza obcych ludzi, zwłaszcza cudzoziemców, do swojego serca. I można ich zrozumieć, w żadnym wypadku ich nie oskarżam. W końcu jestem gościem w ich kraju, a nie pełnoprawnym obywatelem.

Tak czy inaczej, mam nadzieję, że wkrótce uda mi się to wszystko uporządkować. Słyszałem, że wielu emigrantów czuje się obco, kiedy czują się obcymi. I jeśli to jest normalne u wielu i całkowicie normalne, to znaczy, że jest z tego wyjście.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->