Wszyscy znają powiedzenie, że “rodzice nikomu nic nie są winni” – opowiada trzydziestopięcioletnia Marta, – Na własne mieszkanie musisz zarobić sam, więc wzięłam mieszkanie na kredyt, spłacam je sama. Przy tym moja matka ma dwie mieszkania, jedno z nich wynajmuje. Ale to inna sprawa… nawet nie proszę rodziców o pomoc z dzieckiem. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego zaczęłam prosić matkę o pomoc z dzieckiem, bo często choruje…
A matka naturalnie odmówiła?
Tak! Od razu kategorycznie oświadczyła, że to ja zdecydowałam się na dziecko i ja powinnam się nim zajmować. Swoje dzieci już wychowała… No więc tak robimy. Zatrudniamy nianię, albo wychodzimy z mężem z pracy, żeby zajmować się dzieckiem. A mamy przecież kredyt, musimy oszczędzać, i branie zwolnień lekarskich nie jest zbyt korzystne. Ale jakoś dajemy radę! A tu przed Nowym Rokiem zabrali ojca do szpitala. I mają go wypisać. Więc matka mi oznajmia, że mam go zabrać do siebie do domu. A ja jej odpowiadam, że gdzie ja go wezmę, mam rodzinę i dziecko. W końcu to jej mąż. A ona mi na to, że i tak zamierzała się z nim rozwieść.
Marta od dziecka słyszy, że matka zamierza rozwieść się z ojcem. Ojciec Marty zawsze był spokojny i cichy.
Jesteś cała w swojego ojca!!! Zrujnowaliście mi życie!!!
Uważała, że wszystko, co dobre w córce: świetne wyniki w nauce, zdolności językowe – to zasługi matki i jej wychowania. A jeśli tylko coś poszło nie tak, to wszystko przez ojca Marty. Matka ciągle w pośpiechu i na emocjach krzyczała o rozwodzie, ale ostatecznie uspokajała się i kontynuowała życie z mężem. Pomimo licznych kłótni i skandali, byli razem szczęśliwi. A to kilka tygodni temu ojciec miał problemy ze zdrowiem.
Tego dnia też się mocno pokłócili. A potem matka dzwoni do mnie i mówi, że ojcu zrobiło się źle. Więc zebrałam się z mężem i pojechaliśmy do ojca do domu. Wezwaliśmy lekarza, a jego zabrali do szpitala. I ojca uratowali, ale chodzi źle, prawie nie mówi. Potrzebuje opieki. A tu matka mi mówi, że nie zamierza go zabierać do siebie do domu. Tylko gdzie ja wezmę ojca? U nas i tak nie ma miejsca!
Marta z mężem mają jednopokojowe mieszkanie. Zarówno Marta, jak i jej mąż chodzą do pracy. Nie mają czasu na opiekę nad ojcem.
I wychodzi na to, że ja wszystkim jestem winna. A matka nikomu nic nie jest winna. Nawet swojemu legalnemu mężowi.