Przypominam sobie, że kłóciliśmy się z mężem, Markiem, o moją matkę, Ewę – opowiada czterdziestoletnia Alena – Często nas odwiedzała, pomagała mi z dzieckiem, które właśnie się urodziło, nawet zostawała na noc. I to szalenie irytowało Marka. Wciąż mi mówił, że sami sobie poradzimy. Że nie potrzebujemy pomocy mojej matki, Ewy. A to, że jego matka, Jadwiga, mieszka u nas już cały rok – to drobiazg.
Marek mówi mi, że takie są życiowe okoliczności, że Jadwidze nikt nie może pomóc. Jej mąż zmarł, starsza córka, Magda, mieszka w innym kraju. Matka Marka, Jadwiga, została właściwie sama.
Alena ma zwyczajną rodzinę. Mają dwunastoletniego syna, Tomka. Mieszkanie wzięli na kredyt na początku wspólnego życia. Rodzice Aleny, Ewa i Michał, wtedy pomogli z zakupem mieszkania. Rodzice Marka, Jadwiga i Kazimierz, nie pomagali z kwestią mieszkania. Zawsze mówili młodym, że skoro zdecydowali się założyć rodzinę, to mają siłę również na wspólne mieszkanie zaoszczędzić pieniądze. I z pojawieniem się dziecka w rodzinie syna, Tomka, jego rodzice, Jadwiga i Kazimierz, nic nie zmienili w swoim stosunku, rzadko odwiedzali, tylko na święta, i do wnuka nie śpieszyli się zbytnio. Przy tym, gdy dzwonili, ciągle pytali o Tomka.
A rodzice Aleny, Ewa i Michał, wręcz przeciwnie, spieszyli do wnuka, pomagali, opiekowali się. Ale Markowi to zupełnie nie odpowiadało
Stale mi mówił, że sama mogę posiedzieć z Tomkiem. Że nie potrzebujemy pomocy mojej matki, Ewy. Że mu się nie podoba, że ona u nas czasami śpi. I wtedy nie pozostawało mi nic innego, jak powiedzieć o tym wszystkim mojej mamie, Ewie. Tomek już dorosły, ale moi rodzice, Ewa i Michał, z moim mężem, Markiem, do tej pory nie są w bardzo dobrych stosunkach. Markowi to na rękę, nie miał zbytniej ochoty z nimi się spotykać.
A rok temu Marek postanowił zabrać do siebie swoją matkę, Jadwigę.
Oczywiście rozumiałam sytuację Jadwigi. Mąż Jadwigi, Kazimierz, nagle zmarł. Pewnego dnia wszystko było dobrze, a potem go nie było. Wszyscy krewni byli w szoku z takich wiadomości. Tak, byłam gotowa pomagać, ale tylko na początku.
Tyle że “początek” przedłużył się na cały rok… Jej córka, Magda, mieszka ze swoją rodziną i dzieckiem w innym kraju, a matka Marka, Jadwiga, postanowiła zostać u swojego syna, Marka.
Powiedziała, że nie chce mieszkać w mieszkaniu, w którym żyła z Kazimierzem. Powiedzieliśmy jej, że sprzedajmy to mieszkanie i kupimy jej inne. No i zgodziła się. Kupiliśmy nowe mieszkanie, przygotowaliśmy je do zamieszkania. Ale Jadwiga nie spieszy
ła się z przeprowadzką, zaczęła mówić, że będzie jej ciężko sama sobie poradzić, że będzie się nudzić i tak dalej.
Czyli wychodzi na to, że Jadwiga nie zamierza się wyprowadzić od was? Dobrze zrozumiałam?
Tak! Ciągle płacze, jak tylko rozmowa schodzi na ten temat. I Marek ciągle mnie namawia, by Jadwiga została z nami.
I cały problem polega na tym, że Marek pracuje do wieczora, a mi pozostaje zabawiać Jadwigę. A ta ciągle narzeka, płacze, manipuluje – a to denerwuje Alenę.
Tak wyszło, że Marek zabrał matkę, Jadwigę, do siebie. A mi z nią się męczyć. Obhajam ją ze wszystkich stron, słucham narzekań, karmię, myję naczynia. Ona nic w domu nie robi, bo to wszystko przychodzi jej z trudem. A w rezultacie Marek mnie obwinia, że jeszcze nie mogę jak należy zrozumieć sytuacji Jadwigi. A mi chce się spokoju we własnym mieszkaniu.
Ale najbardziej Alenie nie podoba się to, że jej matkę, Ewę, Marek potrafił wyprosić za drzwi, a swojej matki, Jadwigi, odmawia.
A Marek mówi jej, że jej matka, Ewa, jakoby jest w stanie sama o sobie zadbać, a jego matka, Jadwiga – nie.
I co w takim przypadku powinna zrobić Alena? Co byście jej poradzili?