Pamiętam ten dzień, kiedy mój syn powiedział mi, że przyprowadzi swoją dziewczynę do mojego mieszkania. Bardzo się cieszyłam, bo miał już trzydzieści dwa lata, czas pomyśleć o założeniu rodziny i dzieciach. Ale kiedy weszła do naszego domu, omal nie zaczęłam przeklinać. Nigdy nie używam takiego języka, ale wtedy trudno było postąpić inaczej. Przyprowadził córkę alkoholików!
Rozpoznałam ją od razu. Mieszkała w pobliżu domu mojej babci. I nic dobrego w jej rodzinie nie było, wszyscy pili, i to z pokolenia na pokolenie. Rodziców Darii też dobrze znałam. W ich rodzinie zaczynali pić bardzo wcześnie. Nie wierzyłam, że z takiej rodziny może wyjść normalne dziecko. Skoro w jej otoczeniu byli źli ludzie, jak dziecko mogło wyrosnąć na porządnego człowieka.
Gdy syn zauważył mój negatywny wyraz twarzy, od razu zabrał mnie do kuchni i oświadczył:
Jeśli powiesz jej choć jedno złe słowo, zerwę z tobą wszelkie kontakty. To mój wybór i musisz go zaakceptować.
Nie miałam wyboru, jak tylko cicho zaakceptować warunki syna i milczeć. Miał taki charakter, że jeśli powiedział, że zerwie kontakty, to zerwie. Nie warto było z nim dyskutować. Wiedziałam to po swoim mężu, który w młodości pokłócił się z własną siostrą i do końca życia z nią nie rozmawiał.
Darii bezpośrednio nic nie mówiłam, ale starałam się pokazać to swoim zachowaniem. A co mnie zdumiewało, to że ona nie mówiła mi nic złego ani nie robiła, spokojnie żyła.
Miałam powody, by na nią się złościć i krytykować. W ogóle nie była przygotowana do życia. Nie umiała gotować, zupy zamieniały się w papkę, nawet nie potrafiła porządnie posprzątać domu. I jakoś myślałam, że wybrała mojego syna tylko dlatego, że to był jedyny sposób na lepsze życie. Mój syn miał dwa wyższe wykształcenia, dobrą pracę. Nie wierzyłam, że naprawdę go kocha. Trzymałam się mocno, by tylko nic nie wygadać. Mieszkali u mnie w domu kilka miesięcy, a potem wziął mieszkanie na kredyt i wyprowadził się ode mnie razem ze swoją narzeczoną. Od dawna zbierał pieniądze na własne mieszkanie.
Bałam się wyobrazić, co ta dziewczyna będzie robić w tym domu, jak będzie gospodarować. To przecież tragedia!
Nie chodziłam do nich bez zaproszenia, nawet mnie nie zapraszali. Widziałam się z nimi tylko od święta, w kawiarniach czy restauracjach. Powodem był fakt, że jego narzeczona nie umiała gotować.
I tak minęły trzy lata, odkąd mieszkają w swoim mieszkaniu. Wzięli ślub, teraz pracują. Z synem i jego żoną prawie się nie kontaktowałam. Mój syn często jeździł w delegacje służbowe, a z jego żoną źle się dogadywałam. Aż do niedawna.
Nagle dostałam bólu pleców. Nie mogłam nic
zrobić, ani wstać, ani iść. Wezwałam lekarza, zrobili mi zastrzyk. Potem poszłam na badania, i powiedziano mi, że muszę mniej chodzić, więcej leżeć. A mój syn właśnie wyjeżdżał w delegację.
Myślałam, że zostanę sama w domu. Nawet nie przypuszczałam, że Daria do mnie przyjedzie.
Ale było inaczej. Drugiego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że przyjdzie w odwiedziny. Wzięła klucz od męża, żebym nie wstawała z łóżka. Przygotowała mi jedzenie, pomogła wstać, kupiła produkty, posprzątała w domu. Tak zaczęła do mnie przychodzić codziennie, dopóki nie poczułam się lepiej.
Wtedy poczułam wstyd za swoje zachowanie. Przychodziła do mnie codziennie, robiła wszystko w domu za mnie. Płakałam i prosiłam ją o wybaczenie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że mam dobrą synową, i nie martwię się o swoich wnuków. W ten sposób ból pleców pokazał mi, że synowa jest dobrą osobą.