Jak zawsze, Daniel wracał do domu niezadowolony. Nawet jeśli w pracy wszystko układało się świetnie, już myślał, jak by tu przyczepić się do żony.
Czasami nie było za co się przyczepić, ale i tak zawsze znajdował powód. Kiedy poszła na drugi urlop macierzyński, znalezienie pretekstu było dla niego znacznie łatwiejsze niż wcześniej.
– Znowu nie uprałaś ubrań! Ile razy można ci mówić?
– Danielku, przepraszam, zaraz wszystko zrobię.
– Dlaczego wcześniej się nie zabrałaś?
– Nie zdążyłam. Ale przecież to nic strasznego. Szybciutko wrzucę do pralki, a ona sama wszystko umyje.
– Dokładnie! Maszynka i tak robi wszystko za ciebie, a ty nawet przycisku nacisnąć ci się nie chce – mruknął mąż z nerwów.
Justyna szybko zaczęła wkładać ubrania do pralki, a potem natychmiast pobiegła do kuchni, by podgrzać mężowi jedzenie.
– Znowu wczorajsze ziemniaki? – zdenerwował się Daniel.
– Tak.
– Przecież wiesz, że jem tylko świeżo przygotowane jedzenie.
Daniel spojrzał na żonę z pogardą i odepchnął od siebie talerz tak, że uderzył o cukiernicę.
– Przepraszam, zdrzemnęłam się na godzinkę w ciągu dnia, dlatego nie zdążyłam.
– To nie usprawiedliwienie! Najpierw powinnaś była przygotować mi jedzenie. Zabierz to, nie będę tego jeść i zrób mi coś świeżego.
Połknięta ze łzami, Justyna zaczęła robić to, czego żądał od niej mąż.
Ich życie rodzinne od początku nie było bajką, w której Justyna czułaby się jak księżniczka. Mąż był zbyt wymagający i nawet pedantyczny.
– Wiedziałaś, na co się decydujesz – mówił za każdym razem, gdy narzekała na jego nieznośny charakter.
– Proszę, porozmawiajmy o tym spokojnie.
– Teraz nie mam dla ciebie czasu, ale jak wrócę, to porozmawiamy poważnie.
Może i wiedziała, ale zbyt go kochała i naiwnie sądziła, że będzie w stanie go zmienić. Uważała, że swoją gorącą miłością roztopi jego lodowate serce.
Ale wszystkie próby okazały się daremne. I to nie dziwi, bo był tak podobny do swojej matki. Teściowa była dokładnie taka sama.
Jednak w stosunku do wszystkich innych, w swoim synu nie widziała nic złego. Daniel to, Daniel tamto. I nic nie szkodziło, że Daniel miał już 45 lat.
Wciąż za nim sprzątała. I oto mamy, 45-letniego kapryśnego Daniela, który jest zbyt wymagający wobec świata i uważa, że wszyscy są mu winni.
– W ogóle nie rozumiem, jak ty go znosisz – powiedziała Justynie jej przyjaciółka Ewa.
– Chyba to przyzwyczajenie.
– A według mnie, po prostu się go boisz.
– Może – przyznała winnym głosem Justyna.
– Przepraszam oczywiście, nie moja sprawa, ale nie masz już dość czołgania się przed nim?
– Co masz na myśli?
– W najprostsz
ym sensie. Boisz się mu sprzeciwić i robisz wszystko, jak on chce. A on i tak jest niezadowolony.
– Tak, to prawda… – zgodziła się Justyna.
– A gdybyś chociaż raz stanęła mu na drodze, spojrzałby na ciebie zupełnie inaczej.
– Myślisz?
– Pewna! – powiedziała Ewa.
W tym momencie usłyszały, jak otwiera się drzwi.
Daniel wszedł do domu znów złączony. Szczególnie zirytowało go, że do nich przyszła gość bez jego osobistego zaproszenia.
– Justyna, daj mi coś do jedzenia! – dało się słyszeć z korytarza.
– Chyba muszę iść – powiedziała Ewa, bo doskonale wiedziała, co się zaraz stanie.
Daniel wszedł do kuchni i niezadowolony spojrzał na żonę i jej przyjaciółkę.
– Justyno, dlaczego u nas w domu znowu są obcy, kiedy wracam z pracy i chcę odpocząć?
– Cześć również! – odpowiedziała Ewa, wymuszając uśmiech.
W rzeczywistości nie mogła znieść męża przyjaciółki od samego ślubu, a jej antypatia była wzajemna.
– Ewa nie jest obcą. To moja przyjaciółka i przyszła do mnie w odwiedziny – zaczęła się tłumaczyć Justyna.
Do tej pory nie rozumiała, dlaczego musi prosić męża o pozwolenie, kiedy zapraszać do siebie przyjaciół. Daniel uważał, że powinna się z nim konsultować w każdej sprawie.
Ale sytuacja stawała się absurdalna. Szczególnie teraz.
– Czy naprawdę nie mieliście całego dnia, by o wszystkim porozmawiać? Chcę odpocząć i nie zamierzam w tym czasie oglądać w swoim domu obcych.
Poszedł się przebrać, a Ewa skierowała się do drzwi. Rozumiała, że teraz najlepiej będzie po prostu odejść.
Daniel po raz kolejny stawiał swoją żonę w złym świetle. Przez niego miała już tylko jedną przyjaciółkę, która w przeciwieństwie do innych, nie odebrała jego ekscesów do siebie i nie zerwała przyjaźni z Justyną.
Justyna pomyślała, że tak dalej być nie może. Rozmowy z mężem niczego nie dawały. Zupełnie nic nie rozumiał i nawet nie chciał słuchać.
Ostatnią kroplą był moment, kiedy usłyszała rozmowę Daniela z kuzynem. Ten uczył go, jak należy traktować kobietę.
– Przecież rozumiesz, że one są słabe z natury. Mężczyzna – centrum wszechświata. Kobieta to służba i nic więcej.
– A co z miłością? – zapytał kuzyn.
– Jaką miłością, proszę cię. Zapomnij o tym wszystkim i zostaw jej łzawe seriale. Musisz być prawdziwym mężczyzną, a kobieta ma cię słuchać i robić to, co mówisz.
– Ale przecież ona też jest człowiekiem i ma uczucia.
– No niech trzyma je dla siebie. Bo musi robić tylko to, co ty jej powiesz!
“Wszystko! Dość! Tak dalej być nie może. Jeszcze brakowało, aby wszyscy dookoła stali się tacy sami jak mój mąż. Wtedy nieszczęśliwych żon w małżeństwie byłoby znacznie więcej!” – pomyślała Justyna i postanowiła działać.
– Ewo, chyba coś wymyśliłam – zadzwoniła Just
yna do przyjaciółki.
– Co dokładnie?
– Wiem, jak go nauczyć. Wkrótce zobaczysz.
Daniel miał właśnie zaplanowany długo oczekiwany urlop. Justyna zdała sobie sprawę, że lepszej okazji, by w końcu postawić aroganckiego męża na miejscu, nie będzie.
– Danielu, muszę dzisiaj wyjechać.
– Dokąd?
– W sprawach. Dosłownie na godzinę. Zajmiesz się dziećmi?
– Dobrze, tylko nie za długo – mruknął niechętnie Daniel, ale zgodził się.
W ogóle nie lubił spędzać czasu z dziećmi, ale nie miał wyboru.
Minęła godzina. Potem druga, a Justyny wciąż nie było.
Zaczął dzwonić do niej, ale nie odbierała.
– Gdzie jesteś? – zapytał, gdy w końcu się dodzwonił po dziesiątym razie.
– Przepraszam, tu źle słychać. Jesteśmy z Ewą w klubie.
– W jakim jeszcze klubie? Żartujesz sobie?
– Co? Nie słyszę cię.
Rozłączyła się. Daniel najpierw nie uwierzył w to, co się dzieje, i pomyślał, że żona go drażni. Przecież chodzenie po klubach wcale nie było w jej stylu.
Próbował zadzwonić ponownie, ale nie udało mu się. Tym razem Justyna już nie odbierała telefonu.
Musiał sam nakarmić dzieci, położyć je spać i zająć się wszystkimi domowymi obowiązkami.
Godzina 23:00. Żony nadal nie ma w domu. Ponownie dzwoni. Odebrała po piątym sygnale.
– Nie rozumiem, gdzie jesteś?
– Dzisiaj zostanę u Ewy.
– Co masz na myśli? Natychmiast wracaj do domu! – zaczął krzyczeć w słuchawkę.
– Dobrze, na razie. Moja bateria się kończy.
Wyłączyła telefon.
Następnego dnia Justyna zadzwoniła do niego ponownie, ale tylko po to, by powiedzieć, że zostanie na jakiś czas u przyjaciółki.
Daniel był wściekły. Zdał sobie sprawę, że w ogóle nie radzi sobie z domowymi obowiązkami i dziećmi. Starszego trzeba było zawieźć do szkoły, a młodszego do przedszkola. Ze starszym zrobić lekcje, z młodszym pobawić się.
A jeszcze trzeba było przygotować jedzenie, nakarmić dzieci, posprzątać po nich i tak dalej.
I jego matka akurat wyjechała do sanatorium. Okazało się, że absolutnie nikt nie może mu pomóc.
– Natychmiast wracaj do domu!
– Nie, chcę, żebyś poczuł to, co ja czułam przez te lata – odpowiedziała Justyna i ponownie się rozłączyła.
Pierwsze dni Daniel nadal rozmawiał z żoną w imperatywnym tonie, ale potem zdał sobie sprawę, że ta metoda już nie działa. Dlatego postanowił znaleźć inny sposób.
Po 5 dniach, jak odeszła, zaczął śpiewać zupełnie inną piosenkę i zaczął niemal błagać żonę o powrót.
– Pomyślę – odpowiedziała i ponownie się rozłączyła.
Jednak następnego dnia Justyna wróciła do domu. Była pewna, że mąż zrobi jej awanturę. W ogóle ten eksperyment wydawał się jej dość ryzykowny.
Ale wszystko było zupełnie na odwrót. Daniel szczerze przyznał, że bez niej nie radzi sobie.
Twierdził, że wszystko zrozumiał i zmienił swoje podejście.
Teraz ona jest jego wszechświatem, a on będzie robił wszystko, jak Justyna powie.
– Możesz zapraszać Ewę do nas, kiedy tylko chcesz.
– Skąd nagle taka zmiana? – zdziwiła się żona.
– Z tego, że lepiej niech ona do nas przychodzi. Tylko ty do niej nie odchodź i w ogóle nigdy więcej nie odchodź.
Udostępnij, ale czasami, by osiągnąć dobre traktowanie, trzeba kogoś dobrze nauczyć. Dopiero po tym zaczyna doceniać to, co ma, i zmniejsza swoją arogancję.