Nasz związek jest dość długotrwały. Jesteśmy już razem 11 lat. Przez te lata nie mieliśmy żadnych większych konfliktów ani ja z rodzicami mojego męża, ani on z moimi. Wszyscy świetnie się ze sobą komunikowali. A tu nagle mąż zaczął być niegrzeczny wobec mojej mamy i nawet nie chce o niej słyszeć.
Po ślubie mieszkałam z Romanem u moich rodziców. Nie mogliśmy pojechać do jego rodziców, ponieważ tam mieszkała jeszcze młodsza siostra. Cały ten czas mąż mówił, że teściowa jest dla niego jak rodzinna. Nawet po narodzinach córki, sytuacja się nie zmieniła. Później udało nam się wziąć mieszkanie na kredyt hipoteczny. To był duży ryzyko, bo kupowaliśmy na etapie budowy. Ale wszystko poszło dobrze, po dwóch latach nasza młoda rodzina mogła przeprowadzić się do swojego mieszkania.
Mąż zaczął brać dodatkowe zlecenia. Bardzo chciał jak najszybciej spłacić dług. Następnie planowaliśmy zakup samochodu. Ale oszczędności zbierały się bardzo powoli. Najpierw poszłam na urlop macierzyński, potem zwolnili męża. Dobrze, że były dodatkowe prace, inaczej trzeba by było głodować. Kilka miesięcy było bardzo trudnych, jeszcze i tata zachorował. Dwa lata walki z użyciem najnowszych metod leczenia nic nie dały. Ojca nie było.
Na szczęście rodzice zawsze odkładali pieniądze na czarną godzinę. Mama inaczej nie potrafiła. Bez nich byłoby bardzo trudno. Leczenie, pogrzeb prawie zniszczyły wszystkie oszczędności. Została tylko jedna, nienaruszalna, na pogrzeb mamy. Mąż żartował, że na te “pogrzebowe” teściowa będzie mogła się zabawić na swoim weselu. Wiek jeszcze nie emerytalny, tylko 58 lat.
Kobieta naprawdę czuła się młodo. Aktywnie pracowała, latem jeździła na działkę. Tam uprawiała warzywa, kwiaty. Gdy tylko zaczynał się sezon, jechała po nasiona i na pociąg. Zawsze marzyła, żebyśmy kupili samochód i woziły ją na działkę. Sami tam praktycznie nie bywamy, nie ma czasu przez pracę. A i domek mały, na jedną izbę i kuchnię, bez wygód. Wyjazd na odpoczynek się nie udaje.
Mama przyzwyczaiła się radzić sobie sama, nie obraża się na nas. Praca na ziemi sprawia jej przyjemność. Tylko podróż pociągiem trochę męczy, zwłaszcza kiedy trzeba targać duże torby. Marzy o samochodzie.
Nam zaś z oszczędnościami nie szło. Spłaciliśmy za mieszkanie i wtedy wszyscy zostali przeniesieni na pracę zdalną. Bez hałasu pozbawiono nas premii, które stanowiły dużą część pensji. I nagle mąż przypomniał sobie o teściowej skrytce. Zaczął mi mówić, że mam poprosić mamę, by nam je pożyczyła. I tak leżą bez używania, tracą na wartości. Stan zdrowia ma normalny, nie zamierza umierać w najbliższym czasie. Kupimy samochód i będzi
emy spłacać po kawałku. Bo inaczej będziemy oszczędzać do starości.
Z ciężkim sercem poruszyłam ten temat podczas spotkania z mamą. Powiedziała, że to nienaruszalna rezerwa. Nam będzie łatwiej, jeśli coś się z nią stanie. Przekazałam te słowa mężowi. Oburzył się, ale więcej nie poruszał tego tematu. W ciągu miesiąca zebrał potrzebną sumę na zakup samochodu. Coś dali jego rodzice, coś pozbierał od znajomych, trochę było naszych oszczędności. Pod koniec kwietnia nabyliśmy auto.
Moja mama przyszła zobaczyć samochód, pochwaliła zięcia, pogratulowała. Poszliśmy pić herbatę. Wydawało się, że siedzimy spokojnie i rozmawiamy, a mama przypadkiem wspomniała o działce. Właśnie przed nami długie święta, można by pojechać na działkę. Teraz przecież jest auto. A wtedy Roma w dość niegrzecznej formie odpowiedział, że nie zawiezie. Nie dostał na samochód, więc niech nadal jeździ pociągiem.
Oburzyłam się, po co obrażać mamę. Przecież nic złego nie zrobiła. A to, że nie oddała swojej skrytki, to miała do tego prawo. Mąż odpowiedział, że to jego prawo decydować, kogo wozić, a kogo nie. I wszystko. Nie zmienił swojego zdania. A ja między dwoma ogniami: mama prosi, bym wpłynęła na męża, a mąż nie chce nawet słyszeć o teściowej.