Po prawie 30 latach małżeństwa nigdy nie przypuszczałam, że na starość zrobi mi taki prezent. Okazuje się, że od 16 lat ma inną rodzinę, w której jest dziecko, chłopiec ma teraz 15 lat.
Ta wiadomość była dla mnie jak grom z jasnego nieba, dopiero teraz zaczęłam dochodzić do siebie i przewartościowywać swoje życie. Wyrzuciłam męża, on prosi o powrót, a ja nawet nie wiem, co robić.
Wyszłam za mąż, kiedy miałam dwadzieścia dziewięć lat, a mąż trzydzieści. Kochaliśmy się, wspieraliśmy się zarówno w smutku, jak i w radości. Były trudne czasy, mąż próbował prowadzić biznes, ale inflacja psuła wszystkie plany. Czasami musieliśmy żyć miesiącami na suchych makaronach! Ci, którzy przeżyli te lata, zrozumieją. A potem urodziła się nasza córka.
Dopiero na początku lat dwutysięcznych zaczęliśmy jakoś normalnie żyć. Mężowi udało się ocalić swój biznes, otworzył kilka punktów handlowych, zatrudnił sprzedawców, księgową.
Sam kontrolował sprzedaż. Sprzedawczynie prawie nie znałam, wiele się zmieniało, a dopiero niedawno dowiedziałam się, że wśród nich była “druga żona” mojego męża, nieoficjalna prawda. To było 16 lat temu, akurat wtedy chorowałam, byłam w szpitalu.
Możecie sobie wyobrazić, mój mąż w wieku 45 lat ponownie został ojcem, urodził mu się syn. A tamtej pani wtedy miała 32 lata. Wtedy mąż często jeździł w delegacje, ale ja o niczym nie podejrzewałam, bo całkowicie mu ufałam! Całkowicie!
Dziwne, ale nawet niektórzy z naszych wspólnych przyjaciół znali tę tajemnicę, ale mi nie mówili. Mówili, że mnie żałują, liczyli, że mój mąż się opamięta. A tutaj w tym roku, zaraz po świętach noworocznych, postanowiłam jednak przejść na emeryturę. Po co mi praca: córka dawno zamężna, jej mąż bogaty, wnuk ma 4 lata, też niczego mu nie brakuje.
Świętowaliśmy 60. urodziny męża, było dużo gości. Odszedł porozmawiać z przyjaciółmi i zostawił telefon. A tam ktoś cały czas próbował do niego dzwonić.
Na początku chciałam zanieść telefon mężowi, ale z jakiegoś powodu sama podniosłam słuchawkę. A tam od razu kobiecy głos: “Kochanie, gratuluję!”. Zalała mnie gorąca fala! Zaczęłam dopytywać – kim ona jest, a kobieta odpowiedziała: “On ci wszystko opowie, dawno już chciał to zrobić!”. I się rozłączyła.
Mąż rzeczywiście opowiedział mi wszystko następnego dnia – sam czekał na odpowiednią okazję. Tak, 16 lat temu zakochał się w swojej sprzedawczyni. Chciał potem zerwać z nią wszelkie stosunki, ale ona spodziewała się dziecka. Potem urodziła chłopca, i go to wciągnęło: biegał między dwoma ogniami, kochał mnie i ją.
Okazało się, że był jeszcze jeden sklep z udaną sprzedażą, który podarował jej na biznes, a wszystkie sprawy prowadziła nasza księgowa na jego koszt, więc ta rodzina też nie żyła źle. Ale mąż zaczął mnie zapewniać ze łzami w oczach, że teraz kocha tylko mnie, a tam trzyma go tylko syn i wszystko. Ale nie wytrzymałam i wyrzuciłam go.
Córka nic nie wie. Mąż dzwoni, błaga o przebaczenie, mówi, że zerwał ze sprzedawczynią, tylko żeby pozwoliłam mu spotykać się z synem. A ja nie mogę go ani zobaczyć, ani usłyszeć: żyć w kłamstwie przez 16 lat. Analizuję przeszłość – nie rozumiem, gdzie coś straciłam? Dlaczego tak ślepo mu ufałam? Dlaczego nawet nie było żadnej wskazówki na inną rodzinę męża? Lepiej by było, gdyby wtedy się przyznał i rozwiedliśmy się.
A teraz mam prawie 60 lat, już nie założę życia osobistego, nie mam przyszłości! Nie wiem co robić, żyć samemu w takim wieku też trudno. Ale też życia rodzinnego, tego co było, też już nie będzie.