Nie mam własnych dzieci, ale mam siostrzenicę, która jest dla mnie jak córka. Moja siostra zmarła wcześnie, a ja wychowywałam dziewczynkę od dziecka, bo jej ojciec się od niej odwrócił. Teraz Anna skończyła uniwersytet, wyszła za mąż, urodziła dzieci, jesteśmy z nią cały czas w kontakcie. Mimo że teraz mieszka w innym mieście, jestem na bieżąco ze wszystkimi jej sprawami
Mam prawie sześćdziesiąt lat. Tak wyszło, że długo nie wychodziłam za mąż, po prostu żyłam 10 lat z jednym mężczyzną i wszystko, rozstaliśmy się. Potem wychowywałam siostrzenicę, żyłyśmy w moim jednopokojowym mieszkaniu. Wyjechała do stolicy, aby dostać się na uniwersytet, a ja przez długi czas mieszkałam sama.
A potem w końcu spotkałam dobrego mężczyznę. Prawda, Adam jest ode mnie starszy o 15 lat. Był dawno rozwiedziony, miał też jednopokojowe mieszkanie. Zrozumiałam, że z takim mężczyzną można myśleć o wspólnej przyszłości, więc wzięliśmy ślub. Cóż, po prostu się pobraliśmy, tak jakby, zalegalizowaliśmy nasz związek.
Co mi się podobało – dbał o mnie, a moje serce się roztopiło. W życiu do tego nie przywykłam, bo zawsze wszystko na siebie brałam, także poprzedniego partnera, a tutaj w końcu poczułam się kobietą, którą się opiekuje.
Adam od razu szczerze mi się przyznał: był żonaty, ma córkę, która, niestety, ma dość trudny charakter, ale bardzo ją kocha. Z żoną rozwiedli się z tego samego powodu – przez jej charakter, niestety, córka jest taka sama. Córka wtedy miała trzydzieści sześć lat, także była zamężna, ma wnuka, rodzina mieszka z matką w innym miasteczku.
Po ślubie, ponieważ planowaliśmy spędzić razem całe życie, żeby nie biegać do siebie na gościnne występy, postanowiliśmy połączyć siły. Zamieniliśmy dwie nasze jednopokojowe mieszkania na jedno trzypokojowe. Małe, ale wszystkie pokoje oddzielne. Byłam bardzo szczęśliwa, w końcu miałam dom, męża i rodzinny klimat.
Oto wtedy córka przypomniała sobie o ojcu. Przyjechała do nas na rekonesans, sama, bez rodziny, niby w sprawach. Trzeba powiedzieć, że do tego czasu ani razu do nas nie przyjechała, nawet na ślub. Od razu zauważyłam jej chłodne stosunki do mnie. Kilka razy zaczęła rozmowę z ojcem na temat tego, że źle postąpił, bo łatwiej byłoby wynająć jedno mieszkanie, a w drugim mieszkać!
Nie rozumiałam, co jej do tego? Kiedy Adam chorował, sam dochodził do siebie, ani razu do niego nie przyjechała, pomagał mu przyjaciel. A teraz dyktuje, co miał robić?!
Przy czym mówiła mu to tak, jakby mnie tam nie było, po prostu ignorując moją obecność. Jej ojciec, gdy odchodził z rodziny, sam zostawił im trzypokojowe mieszkanie, nawet samochód żonie, zabrał tylko walizkę. A teraz on nie ma racji?
Ale nic, przyjechała, pojechała. Tylko po tej wizycie stała się bardzo aktywna. Zaczęła mu pisać i dzwonić, że ma dość tego miasteczka, chce przeprowadzić się do naszego dużego miasta z rodziną, wziąć kredyt, ale do tego trzeba gdzieś mieszkać, zaaklimatyzować się, przyzwyczaić. Wynajmowanie czegoś – drogo, a przecież ma tatę z trzypokojowym mieszkanie!
Jeśli Adam ucieszył się z tego pomysłu, to ja, delikatnie mówiąc, nie bardzo! Czuję ludzi i ich intencje, nie po to jego córka chce do nas przyjechać! Jeśli wynajmowanie mieszkania jest dla nich za drogie, to jak sobie poradzą z kredytem?
Ona ma zdecydowanie własne plany: ojciec już nie jest młody, będzie udawać troskliwą córkę i wymyśli cokolwiek, by mnie wyrzucić z mieszkania. Oczywiście, można by było zamienić mieszkania z powrotem, ale przecież z mężem nie zamierzamy się rozwodzić! Wyraziłam swoje myśli mężowi, a on tylko się oburzył. A ona nie przestaje go zasypywać wiadomościami i telefonami. Mąż mówi, żebym sobie nic nie wyobrażała, że nie pozwoli mi zostać skrzywdzoną, ale co ja zrobię, gdy go nie będzie?
Teraz siedzę i zastanawiam się – naprawdę postąpiliśmy nieostrożnie, wymieniając nasze mieszkania, ale co zrobione, to zrobione. Teraz inny problem – jak sprawić, by mąż odmówił córce pomysłu przyjazdu do nas? Nie potrzebuję jej tu, nawet tymczasowo! Gdyby traktowała mnie z szacunkiem, to proszę bardzo, ale sprawia wrażenie, jakbym ja zabrała jej tatę, albo jakbym miała korzystne cele. A to, że właśnie takie cele ma ona – nie mam co do tego nawet wątpliwości.
Co więc robić w sytuacji, która się u nas wytworzyła, na razie nie wiem.