– W zeszłym tygodniu moja teściowa miała urodziny. Nie mogliśmy tego wydarzenia pominąć, więc zebraliśmy się z mężem i synem i pojechaliśmy złożyć babci życzenia. Kupiliśmy jej kwiaty i tort. Wiemy, że lubi słodycze. I prezent nie był z tych najtańszych. Specjalnie z wyprzedzeniem zamówiliśmy designerski tort w lokalnej cukierni. Nawet zadbali o wygodę – wszystko dokładnie pokroili z góry. Każdy kawałek stał na kawałku koronkowego papieru, a razem tworzyły piękny wzór. Na wierzchu były jeszcze czekoladowe kwiaty. I oczywiście, dziecko od razu zauważyło te jadalne ozdoby – opowiada trzydziestoletnia Anna.
– Co dalej?
– No więc, przyjechaliśmy do mamy mojego męża. Przywitaliśmy ją. Potem usiedliśmy przy stole. Ona od razu wszystkim nalała herbaty i położyła nasz tort na stół. Zaczęła rozdawać kawałki i od razu sobie wybrała największy z najbardziej masywnym kwiatem na wierzchu. Mówi: “To moje urodziny, dzisiaj należy mi się tylko to, co najlepsze!” Patrzyliśmy na nią zdumieni. Zachowuje się jak dziecko. A nasz syn miał łzy w oczach, tak bardzo chciał ten kawałek…
Chłopiec miał dopiero pięć lat. Jest jedynym dzieckiem w rodzinie.
Rodzice Anny uwielbiają wnuka. Wszystko najlepsze tylko dla niego. Pozwalają Siergiejowi na wszystko, co jest bezpieczne. A co do jedzenia, to nawet nie ma o czym mówić. Absolutnie wszystko, czego dziecko zapragnie, natychmiast znajduje się w jego rękach. Prawdopodobnie, gdyby urodziny tego dnia obchodziła matka Anny, to najsmaczniejszy kawałek na pewno trafiłby do Siergieja.
– Własne dziecko już wychowałam! A teraz nikomu nic nie jestem winna. Nie zamierzam siedzieć z wnukiem – ciągle przypominała teściowa.
Nie wiem, dlaczego matka mojego męża ciągle narzeka, skoro nawet nie prosiliśmy jej, by siedziała z Siergiejem. Żyje swoim życiem: jeździ po sanatoriach, spotyka się z przyjaciółkami, spaceruje po parku, uczęszcza na zajęcia dla emerytów w domu kultury.
Spotyka się z nami tylko podczas dużych świąt. To tylko kilka razy w roku. Ale zawsze kończy się to kłótnią lub nieporozumieniem.
– Swoje urodziny teściowa zawsze obchodziła bez nas. Zbierała przyjaciółki czy znajome i świętowała wyłącznie z nimi. My pojawiamy się dopiero następnego dnia lub w najbliższy weekend. Wszystkim odpowiada taki układ. Ale po raz pierwszy kobieta zrobiła taki numer z tortem. Mój mąż nawet wtedy zwrócił jej uwagę. Mówił, że mogła ten kawałek zostawić dziecku.
– A ona co?
– Ona? Ona jest nieugięta. Pyta, dlaczego miała w swoje urodziny oddawać dziecku najlepszy kawałek tortu? Z jej słów wynika, że to my sami powinniśmy wychowywać i rozpieszczać swoje dziecko. A to nie wchodzi w zakres jej obowiązków. A w ogóle to rozpieszczyliśmy go. Dlaczego najlepszy kawałek zawsze dla niego?
Anna wciąż jest zła na teściową.
– Moi rodzice aż opadli z wrażenia, gdy to usłyszeli. Wszyscy dookoła mówią, że moja teściowa ma demencję, oto ona i pokazuje takie wybryki. Mój mężowi też nie podoba się takie zachowanie matki. Ale klasycznie stara się ją bronić i usprawiedliwiać. Wtedy jej zwrócił uwagę, a teraz mówi, że może nawet ma rację. Prawdopodobnie taka jest ich rodzina.
Po której stronie leży prawda, jak myślicie?
Czy uważacie za stosowne przekonanie, że wszystko co najlepsze – zawsze dla dzieci?