Moja mama ma dwie córki – mnie i moją starszą siostrę Iwonę. Obie wyprowadziłyśmy się z naszej wioski, skończyłyśmy studia i zostałyśmy w mieście. Nasz ojciec zmarł nagle 7 lat temu, więc mama mieszka sama.
Życie mojej starszej siostrze ułożyło się dobrze – wyszła za mąż za dosyć zamożnego mężczyznę starszego od niej o 15 lat, i urodziła dwóch synów. Iwona skarżyła mi się kiedyś, że nie wyszła za mąż za Witka z wielkiej miłości, tylko dlatego, że jest bogaty. Chciała zapewnić sobie i ich dzieciom dostatnie życie. Ale nie wiem, czy powinna narzekać, każdy jest kowalem własnego losu.
W moim małżeństwie jest na odwrót – żyjemy z mężem raczej skromnie, ale się bardzo kochamy. Mamy troje dzieci: dwie dziewczynki i chłopca. Wszyscy mieszkamy w wynajętym mieszkaniu. A pieniędzy, oczywiście, przy takiej dużej rodzinie nie wystarcza na wszystko.
Nie zazdroszczę mojej siostrze, przeciwnie, cieszę się, że jej się dobrze powodzi. Ale kiedy Iwona wyszła za mąż, całkowicie się zmieniła, stała się inną osobą. Nie zwraca uwagi na uczucia innych, wywyższa się i uważa zwykłych ludzi za gorszych od siebie.
Mówię tak nie bez powodu, zaraz wam podam przykład. Kiedy spotykamy się wszyscy u mamy, zawsze się kłócimy. I ja, mój mąż, jak tylko przekroczymy próg mojego rodzinnego domu, od razu zabieramy się do pracy. Jurek rąbie drewno na opał i robi porządki na podwórku, a ja sprzątam i gotuję dla wszystkich.
W tym czasie moja siostra idzie się opalać nad rzekę albo nawet kładzie się w ogrodzie na kocu, a jej mąż przez cały czas śpi. Szczerze mówiąc, to dla mnie trochę obraźliwe, bo wszyscy mamy obowiązki w domu i jesteśmy jednakowo zmęczeni – nie można się tak zachowywać…
Ale to i tak jeszcze nic w porównaniu z innymi rzeczami. Siostra często przywozi mamie swoje dzieci: na ferie, weekendy albo latem. W tym samym czasie są tam też moje dzieci. Tylko, że kiedy my wysyłamy nasze dzieci na wieś, zawozimy przy okazji mnóstwo jedzenia i wszystko, co może im być potrzebne, a jeżeli będą u babci dłużej, to zostawiamy mamie pieniądze. Choćby to były nasze ostatnie grosze, to wiemy, że ona będzie ich potrzebowała bardziej.
Iwona nic takiego nie robi. Przywozi swoich chłopców i już, niech sobie babcia radzi… Żal mi mojej mamy, bo ma małą emeryturę, a nie zarabia nic dodatkowo. Skąd ma mieć pieniądze na utrzymanie wnuków?
A ja zostawiam pieniądze na moje, a nie na jej dzieci. No, ale mama wstydzi się powiedzieć Iwonie, że jej na coś brakuje, jest dobrą i bardzo dobrze wychowaną osobą. Dlatego, biedna, milczy.
Moja siostra jest zupełnie inna, nie wiem, w kogo się wdała – jest arogancka i bezczelna. Nasz ojciec też był jej całkowitym przeciwieństwem. Iwona nie jest biedna, może pomóc mamie bardziej niż ja, ale tego nie robi. I wcale się nie wstydzi. Uważa, że jest królową całego świata i wszyscy powinni koło niej skakać. No i jak tu z nią normalnie porozmawiać?