W wieku 58 lat przestałam zapraszać do siebie rodzinę i przyjaciół. I ani razu nie żałowałam

W zeszłym roku mój mąż skończył 60 lat. Nalegał, by świętować je w domu. Spędziłam prawie tydzień w kuchni. Sklep-kuchnia-sypialnia. Tak właśnie minęło mi kilka dni. A potem jeszcze nie jeden dzień na sprzątaniu i zmywaniu naczyń. Oczywiście mąż pomagał, ale cała jego pomoc sprowadzała się do chodzenia do sklepu i sprzątania.

Straciłam mnóstwo czasu i bardzo się zmęczyłam. Siedziałam przy stole i zasypiałam. To skłoniło mnie do radykalnej zmiany moich poglądów na domowe spotkania. Teraz nie zapraszam gości do siebie, nawet nie proponuję im kawy czy herbaty. Teraz powiem, dlaczego tak postanowiłam.

Pierwszy powód: wielu moich przyjaciół, a zwłaszcza krewnych, przychodzi do mnie narzekać. Po rozmowie z nimi nie mam już sił, jestem bardzo zmęczona moralnie.

Drugi powód: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Niestety, wielu ludzi nie zna tego przysłowia. Są tacy, którzy mogą siedzieć u ciebie godzinami i już nie wiesz, jak ich kulturalnie wyprowadzić. Moja sąsiadka jest właśnie taka, ile razy przez nią opuściłam swój serial, już nawet nie pamiętam.

Takich ludzi nie obchodzi, czy masz jakieś sprawy czy plany, nie interesuje ich, czy jesteś zmęczony, czy może musisz przygotować kolację dla męża. Po prostu się nudzą i szukają, z kim by tu porozmawiać, rozumiem takich ludzi, ale niech zaspokajają swoją potrzebę rozmowy z innymi. Ja w ogóle nie jestem zbyt rozmowna.

Trzeci powód: sprzątanie, zmywanie, gotowanie: wróćmy do historii z jubileuszem mojego męża. Oczywiście, jubileusz nie jest codziennie, ale nawet jeśli przyjdą do ciebie goście, to co najmniej trzeba zaparzyć kawę czy herbatę i położyć jakieś słodycze, a to już wydatki, a potem straty czasu na sprzątanie. Ach tak, jeszcze przed przyjściem gości trzeba posprzątać dom.

I znalazłam wyjście z sytuacji – to wyjście do kawiarni, kawiarni, albo po prostu spacer po parku czy nad jeziorem. Teraz, gdy dzwonią do mnie i mówią, że planują do mnie wpaść na kawę, od razu mówię, że lepiej będzie wypić kawę w najbliższej kawiarni. I to nie jest znacznie droższe, niż gdybym nakryła stół w domu.

A z najlepszą przyjaciółką znalazłam nawet świetny sposób: biorę mały termos z kawą, a ona jednorazowe papierowe kubki, spacerujemy po parku i pijemy aromatyczną kawę, i to jest wspaniałe!

Więc teraz wszystkie duże spotkania będę organizować w specjalizowanych lokalach, a drobne w kawiarniach czy na łonie natury.

-->