Rodzony syn nie zaprosił mnie na własne wesele, ponieważ jestem zbyt stara i nie pasowałabym do formuły ich święta. Przykro do łez, a on nie rozumie, co jest nie tak. Ale nic, synku, wszystko w porządku, chyba takie traktowanie siebie zasłużyłam.
Syn jest moim późnym dzieckiem, chociaż według dzisiejszych standardów urodziłam go normalnie – w wieku trzydziestu jednego lat. Ale wtedy to było bardzo późno.
Męża nie było, gdy syn skończył dziesięć lat, wychowywałam go sama. Pracowałam dużo, starałam się dać synowi wszystko, aby nie miał gorzej niż inni. Na siebie specjalnie nie zwracałam uwagi, więc zawsze wyglądałam starsza niż byłam.
Zaczęłam dbać o siebie już na emeryturze, gdy pojawił się czas i pieniądze. Ale teraz już młodości nie odzyskasz. Dokładniej, można, ale takich pieniędzy na pewno nie mam, a i nie potrzebuję.
Syn poszedł na wolność po ukończeniu uniwersytetu, teraz ma już trzydzieści lat. Mieszka oddzielnie, więc o jego życiu osobistym wiem niewiele, gdy przyprowadził mi poznać Annę, nawet się zdziwiłam, nie myślałam, że u nich wszystko tak poważnie. Chociaż ucieszyłam się, że syn znalazł narzeczoną, już czas pomyśleć o rodzinie, dawno czas.
Anna ma dwadzieścia lat, jeszcze się uczy, pracuje. Dziewczyna mi się spodobała, otwarta, jasna dziewczyna, uśmiechnięta. Wydawało mi się, że dobrze się dogadaliśmy.
No, poznaliśmy się i poznaliśmy, to jeszcze nic nie znaczy, poza tym, że syn traktuje te relacje poważnie. Ale o weselu nie było mowy. Nie wypytywałam, logicznie rozumując, że skoro już dziewczynę poznał, to na pewno na wesele zaprosi. Nie zaprosił. Nawet nie wspomniał, że było, dopóki sama nie zapytałam.
O weselu dowiedziałam się od krewnej. Siedziałam w domu, niedziela, piękny dzień, lato w pełni, tylko pogoda się poprawiła. Telefon dzwoni. Dzwoni kuzynka, zaczyna mnie gratulować z wesela syna. Zamarłam, myślałam, że kuzynka coś pomieszała, jakie wesele
A kuzynka mi mówi:
– Jak to nie wiesz, że wczoraj syn miał ślub?
A sama kuzynka dowiedziała się o tym od swojego syna, który w internecie przyjaźni się z moim. Mój syn wrzucił zdjęcia, gdzie on w garniturze, dziewczyna w sukni ślubnej, a jeszcze podpisał “Mój najlepszy dzień w życiu”.
Podziękowałam kuzynce za gratulacje, usiadłam na fotelu i zaczęłam myśleć, co się stało, że mój własny syn nie zaprosił mnie na swój ślub. Postanowiłam do niego zadzwonić.
Długo syn nie odbierał telefonu, już przestałam dzwonić, a on sam oddzwonił wieczorem. I pytam, czy nie chce mi czegoś opowiedzieć? Bo tu rodzina mówi, że był ślub. Syn się zająknął, powiedział, że zaraz przyjedzie i porozmawiamy.
Przyjechał z kwiatami, tortem, obsypywał mnie pocałunkami. A potem mówi, że tak, wczoraj się ożenił, mieli wesele, jutro z żoną lecą w podróż poślubną.
Zapytałam, dlaczego mi o tym nie powiedział. Syn znowu zaczął się plątać, a potem stwierdził, że wesele było młodzieżowe, dlatego mnie nie zaprosili, co bym tam robiła?
Pytam, czy byli rodzice panny młodej, okazuje się, że byli. Pannie młodej dwadzieścia lat, a jej rodzicom 38-39 lat. W porównaniu ze mną to młodzież.
Dobrze, tej imprezy to i tak bym nie była zainteresowana, choć i tak przykro. Ale dlaczego do USC nie zaprosili? Przyszłabym chociaż na ślub cywilny, mam jednego syna i nie codziennie się żeni.
Oto jak syn wykreślił mnie ze swojego najlepszego dnia w życiu. Bardzo przykro, rozumiem, że nic strasznego się nie stało, ale i tak, nie codziennie dowiadujesz się, że syn ma cię gdzieś i po prostu nie chciał trochę pomyśleć. Ciekawe, czy gdybym sama nie zadzwoniła, to w ogóle by mi powiedział? Mówi, że tak, ale już wątpię.