Mój syn wyrzucił mnie ze swojego życia, nie pozwala spotykać się z wnukami

Mam czworo wnuków. Mam bardzo trudne relacje z synem, można powiedzieć, że wyrzucił mnie ze swojego życia. Mieliśmy bardzo trudną sytuację: przez pewien czas mieszkał ze mną z rodziną, ale na początku grudnia odeszli z głośnym skandalem, wnuki zostały nakręcone przeciwko mnie – to wiem na pewno.

Działo się wiele brudu i nieprzyjemności, kiedy jeszcze mieszkaliśmy razem. W rezultacie teraz nie widzę wnuków, i były groźby, że nigdy ich nie zobaczę, mimo że bardzo tęsknię, martwię się o nich, bardzo się o nie przejmuję. Zastanawiam się, czy mogę pozwać syna do sądu, aby zmusić go do obowiązkowego kontaktu z wnukami?

Słyszałam, że to możliwe zgodnie z prawem, bo jestem ich babcią, ale jak to będzie wyglądać w praktyce? Co się stanie, jeśli rodzice nie będą przestrzegać sądowego nakazu, jeśli będzie on w moją stronę? Dobrowolnie nie zgadzają się – nie ma żadnych opcji, ponieważ tyle się wydarzyło, że nie mogę do niego zadzwonić, napisać, nie mówiąc już o tym, żeby sama przyjechać, o tym nawet nie ma mowy.

Starsze wnuki są już duże – uczniowie szkół średnich, a pewnie zostali nauczeni, zostali nakręceni przeciwko mnie, starszy wnuk nie rozmawiał ze mną przez ostatni miesiąc, kilka razy się odgrażał.

Chodzi o to, że pisałam na nich do kuratora, przyszli, obiecali wziąć to pod kontrolę, ale nie zapisali mnie tam, tam w ogóle wszystko się bardzo źle skończyło. Tak to wychodzi, że chcesz pomóc, a jako odpowiedź dostajesz kubeł błota.

Teraz bardzo ciężko mi, nie wiem, od czego zacząć, mieliśmy bardzo duże problemy, syn nic nie rozwiązuje, jak tylko próbowałam, jak się zajmują wychowywaniem – to osobna historia, tam w ogóle nie ma wychowywania, dlatego się o to martwię. Chcę zrozumieć, jeśli syn w ogóle nie pójdzie do sądu, nie zgodzi się na żadne ustępstwa, jak mam działać, czy mogę w ogóle coś zrobić?

Nikogo nie wyrzucałam z domu. Co oni tam wyprawiali, nie życzę nikomu. Jak syn mnie obraził, co powiedział, to niech mu Bóg sędziuje.

O niej w ogóle nie mam słów, wroga nie życzę, żeby taka osoba w życiu miała. Syn jest ślepy i głuchy przez tyle lat, nic nie widzi i nie słyszy, tylko jej słucha, bezwarunkowo wierzy, a ona kręci nim jak chce, pociąga za sznurki, kłamstwo na każdym kroku, a on jej nawet słowa nie pozwala zaprzeczyć – tam jest kompletnie szaleństwo, ile rzeczy przeszłam przez całe ich życie, żyli wcześniej oddzielnie, ale ona ani matką, ani żoną się nie stała, tylko siebie kocha.

Rozmawiałam z prawnikiem, powiedział, że można spróbować uzgodnić spotkania z wnukami, ale znając syna i jak ostatnio mieszkaliśmy i jak wyjeżdżali, rozumiem, że on ani do sądu nie pójdzie, ani może nie wykonać tego, co sąd zasądzi. Wykreślił mnie ze swojego życia, powiedział, że nie ma już matki, żeby ze mną coś nie stało, powiedział, żebym go zapomniała, i nie liczyła na niego, dużo powiedział.

Nie wiem, jak się zabrać, są gotowi na pieniądze, oczywiście, pomóc, ale obiecać dużo mogą, a faktycznie, jak będzie – nie wiadomo. O minimalnym kontakcie nawet nie ma mowy, starsze dzieci są ustawione na mnie, choć im nie powiedziałam złego słowa, nic złego nie zrobiłam. Wszystko, co się wydarzyło i działo, to wina ich rodziców, a ja jak mogłam, starałam się ocalić i pomóc. Syna nadal kocham, jest mi go szkoda, nie wyobrażam sobie, gdzie ta życie go zaprowadzi.

-->