Jestem matką dwóch córek, obie są już zamężne, mieszkają oddzielnie ode mnie. Rozstałam się z mężem około 10 lat temu. Gdy młodsza córka, 4 lata temu, wyszła za mąż i wyprowadziła się ode mnie, poczułam prawdziwą ulgę. W końcu, po wielu latach, zostałam sama, w ciszy i spokoju. Samodzielnie decyduję o tym, co gotować, kiedy i jak sprzątać, co robić w wolnym czasie i nikt mi wcale nie przeszkadza.
Przy okazji, zawsze lubiłam samotność i nigdy nie czułam się samotna. Zawsze znajdę sobie zajęcie w samotności: poczytam książkę, obejrzę film, pójdę na spacer, a nawet mogę spędzać godziny siedząc przy oknie, pijąc herbatę i rozmyślając o czymś swoim.
Nie myślcie źle o mnie, kocham swoje dzieci i wychowałam je na godne i dobre osoby.
Teraz mam 59 lat i mam trójkę wnuków – dwóch synów starszej córki i młodsza niedawno urodziła córkę. Obie moje córki mają wspaniałych mężów, żyją dobrze.
Ale gdy córki wychodziły za mąż, od razu powiedziałam, by na mnie z wnukami specjalnie nie liczyły. Godzinkę-dwie kilka razy w tygodniu posiedzieć mogę, proszę bardzo, ale być nianią, jeszcze na starość, wcale nie zamierzam.
Po pierwsze, mam pracę. Po drugie, już nie te siły, by biegać za dziećmi. Za nimi, małymi, potrzebna jest uwaga. Pierwszy syn starszej córki jest bardzo kapryśny, szybko przy nim się męczę.
No i potem, mam swoje sprawy, życie osobiste też jest. Zaczęłam spotykać się z mężczyzną, często mnie zaprasza na spacery. Dopóki córki nie wyszły za mąż, nie pozwalałam sobie na żadne relacje, całą swoją uwagę i czas poświęcałam dzieciom.
Włożyłam dużo sił w swoje córki, mąż wcale nie pomagał, sama wszystko ciągnęłam. A teraz chcę żyć dla siebie, chociaż na starość cieszyć się swoim życiem.
Nie pozwalam przyprowadzać dzieci na noc, a w ogóle zostawiać je u mnie, jak u opiekunki. Nikt mi nie pomagał, gdy moje dzieci były małe. Urodziłyście, teraz też sami wychowujcie. Na to rodzice są.
Starsza córka, niedawno, gdy u mnie była, powiedziała, że chce wyjść do pracy. Młodszego wnuka nie biorą do przedszkola, jeszcze za mały, ma 2 lata. Szuka niani, nie może znaleźć. Jedne za drogo, inne nie podobają się. Przyszła do mnie, mówi, zrezygnuję z pracy, będziesz siedzieć z naszymi dziećmi, my ci będziemy płacić.
Powiedziałam, że nie chcę, za żadne pieniądze. Obraża się, mówi, że u wszystkich babcie są jak babcie, a ja jak obca osoba.
Staram się wytłumaczyć, że też jestem człowiekiem i mam prawo zarządzać swoim życiem, jak mi wygodnie. Swoje dzieci wychowałam dobrze, zdrowia i sił nie żałowałam, a wy teraz wychowujcie swoje.
A oto młodsza córka w tej kwestii lepiej mnie rozumie, a starsza uważa mnie za złą babcię. Według niej babcia powinna piec naleśniki, orać ogród i opiekować się wnukami. Mówi, że jestem prawdziwą egoistką.
A ja uważam, że to z jej strony egoizm tak myśleć. Wręcz przeciwnie, powinna wspierać swoją matkę, że wreszcie, w jej życiu nie ma nieskończonych problemów. Nadszedł czas, by wreszcie oddychać swobodnie.
Rozumiem, że z każdym rokiem starzeję, i wkrótce i ja mogę potrzebować pomocy moich dzieci, może też będą chcieli ode mnie odwrócić się, ale kocham ich wszystkich bardzo, włożyłam w nich całą duszę, bardzo chcę wierzyć, że z biegiem lat zrozumieją mnie, bo też jestem człowiekiem i chcę na starość spokoju.